Tekst

sobota, 26 grudnia 2015

2.22 Prezentów ciąg dalszy.

Zbliżał się dzień wyczekiwany z niecierpliwością i wbrew pozorom nie był to ślub,lecz turniej mistrzyń w Stambule,a ściślej mówiąc:bal poprzedzający rozpoczęcie. Wszystkie tenisistki biorące w nim udział(w tym ja) wbijały się w wizytowe kiecki,robiły efektowny makijaż i układały wymyślne fryzury,a to wszystko dzięki armii fryzjerów i makijażystów,którzy w ten jeden dzień traktowali nas jak prawdziwe księżniczki. Dbali,byśmy dobrze prezentowały się w oczach sponsorów,fanów i organizatorów,którzy na takie okazje lgną do nas jak muchy do lepu. A tym razem z pewnością będzie ich wiele,biorąc pod uwagę fakt,że wybiera się ze mną Rafa.
Jesteś pewien? – zapytałam po raz kolejny – Wcale nie musisz tam ze mną iść.
Jestem absolutnie pewien,że chcę ci towarzyszyć na tak ważnej uroczystości kochanie – odparł łagodnie nachylając się nade mną i całując w odsłonięty kark. Siedziałam na toaletce w hotelowym pokoju i przygotowywałam włosy na przybycie fryzjera.
I chociaż bardzo nie lubię,jak flesz błyska mi po oczach... – skrzywił się – To jako twój mąż będę musiał chodzić na takie imprezy z tobą,żeby dobrze to wyglądało w oczach sponsorów Ty jako moja żona również.
Jakby przejmował się sponsorami...
Pewnie – skinęłam głową – Dziękuję.
Cała przyjemność po mojej stronie – mruknął dotykając moich warg w szybkim, ale żarliwym pocałunku
Godzinę później,gdy byłam już w pełni ucharakteryzowana do odegrania roli tenisowej divy,do pokoju wrócił Rafael w idealnie skrojonym garniturze barwy granatowej czerni z ciasno zawiązaną muszką.
Zmarszczyłam brwi widząc jak się męczy.
Czemu masz tą muszkę tak ciasno?
Chciał zaprotestować,ale moje ręce były szybsze.
Tak lepiej – stwierdziłam widząc jak oddycha z ulgą. – Do ślubnego garnituru też będziesz miał muszkę?
Chyba nie – zmarszczył brwi.
Co to znaczy chyba? – zaniepokoiłam się. Tylko nie kolejne zmartwienie przed ślubem!
Zamierzam wybrać się z tatą po garnitur,gdy będziemy w Londynie na turnieju mistrzów.
Przygryzłam wargę.
Masz coś konkretnego na oku?
Myślę,że postawię na Armaniego.
Pokiwałam głową z aprobatą.
W porządku. Tylko nie zostawiaj tego na ostatnią chwilę. Nie chcę się jeszcze i tym denerwować.
Wciąż myślisz o rodzicach? – spytał dotykając mojego nagiego ramienia. Zadrżałam lekko czując zimno jego dłoni.
Tak – szepnęłam.
Moja śliczna...
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy.
Wszystko się ułoży,zobaczysz...twoje życie się zmieni...ich życie się zmieni...wszyscy będziecie teraz szczęśliwi – mówił,a ja czułam jak łzy cisnące się do oczu.
Przestań! – odepchnęłam go i pociągnęłam nosem. Spojrzał na mnie zaskoczony,ale gdy zobaczył moje szklące się oczy,zrozumiał.
Nie chciałem – wymamrotał spuszczając głowę.
Złapałam leżącą najbliżej paczkę chusteczek i delikatnie wytarłam oczy i nos.
Już dobrze. Tylko...nie mówmy o tym teraz.
Kiwnął głową.
Mówiłem ci już,że pięknie wyglądasz? – rzucił ni stąd ni zowąd.
Zaśmiałam się krótko. Makijaż pewnie zdążył się nieco rozpuścić,a dla niego wciąż jestem piękna. Wspaniale.
Dobra wiadomość odnośnie tego turnieju brzmiała tak,że będzie na nim Aga. Pierwszy raz jako pełnoprawna uczestniczka,a nie tylko rezerwowa. No i był to mój drugi występ,więc mam powody do dumy. Zła zaś brzmiała tak,że wystąpi na nim Karolinka Woźniacka. I to jako numer jeden. Czy może być coś bardziej paradoksalnego?
Jakby tego było mało,o ile Aga ma rację,przyjechała tu bez Rory'ego. Zapowiada się ciekawa rywalizacja i to nie tylko na korcie.
Jeśli ktoś chciałby zrobić karierę wśród paparazzich całego świata,niech pojawi się na wystawnym balu w towarzystwie mistrza światowych kortów,z którym jest się zaręczonym. Sukces gwarantowany.
Gdy tylko wyszliśmy z limuzyny,przykleiłam do twarzy sztuczny uśmiech i ruszyłam na oślep przez morze fleszy z Rafą za plecami. Mnożące się okrzyki paparazzich z całego świata dudniły mi w uszach,kiedy w końcu stanęliśmy na „ściance”
Wreszcie – odetchnęłam z ulgą wchodząc do przestronnego holu hotelu w,którym odbywał się bal. Zamrugałam oczami i natychmiast pojawiły się jasne plamy.
Nie narzekaj – powiedział Rafa rozglądając się – Bywało gorzej.
Kiedy wycierałam ci z twarzy plamę w Starbucks'ie i zrobili nam zdjęcia,przez które praktycznie zerwaliśmy? – nie mogłam się powstrzymać od drobnej złośliwości.
Chociażby – mruknął ściskając moją dłoń. – Którędy teraz?
Na początek zrobili nam wszystkim sesję zdjęciową na zewnątrz hotelu,zaś dopiero potem mogłyśmy udać się na bal. Rafa musiał się porządnie wynudzić w międzyczasie popijając szampana i wymieniać uśmiechy z przypadkowymi ludźmi. Kiedy wróciłyśmy,zapowiedziane odpowiednio wcześniej,nie krył zniecierpliwienia.
Jak poszło? – spytał przeciskając się pomiędzy kręcącymi się w sali ludźmi.
Myślę,że dobrze – skłamałam biorąc z tacy kieliszek z szampanem i upijając od razu kilka łyków,aż poczułam bąbelki w nosie.
Karolina patrzyła na mnie ukradkiem pomiędzy każdym ujęciem,a jak wyczułam,że jest zdenerwowana. Jej obcisła fioletowa kiecka nie wyróżniała się niczym szczególnym,natomiast moja biało-czarna w połączeniu z miękkimi lokami podpiętymi z tyłu i szykownym makijażem przyciągała wzrok zarówno ludzi,jak i szkiełka obiektywów.
A jak wszyscy wiedzą,Woźniacka jest bardzo spragniona uwagi mediów. Obojętnie czy z dobrej czy złej strony.
Szła teraz do Agi stojącej w przyciemnionym kącie sali z promiennym uśmiechem. Patrzyłam jak entuzjastycznie i sztucznie wybucha śmiechem i zastanawiałam się,jak zachowa się Aga. Wszak ostatnio,w Krakowie dość jasno pokazała,że ma jej po dziurki w nosie. Jak wszyscy mądrzy ludzie zresztą.
Co robimy? – spytałam Rafaela rozglądając się nerwowo.
Nie wiem – wzruszył ramionami – To twój bal. Nie powinnaś z kimś porozmawiać,zatańczyć,albo coś?
Tańczyć? – prychnęłam – W życiu.
Uniósł brwi.
A na balu zwycięzców twoje ciało mówiło co innego...
Na balu zwycięzców miałam perspektywę tańca z tobą kochanie,a nie z jakimś szejkiem-odparłam dotykając jego policzka.
Dotrwaliśmy niemalże do końca balu;wróciliśmy do hotelu niemalże o trzeciej nad ranem tamtejszego czasu. Rozmawiałam między innymi z Marią Szarapową,która okazała się normalną kobietą,też niekiedy czującą się jak piąte koło u wozu w takich sytuacjach,z Li Na,moją wielokrotną przeciwniczką,oraz pośmiałam się trochę z Agnieszką. Obie doszłyśmy do wniosku,że Caroline zachowuje się po prostu śmiesznie. Kiedy dotarliśmy do hotelu,Rafa natomiast narzekał,że nie ma Sereny Williams.
Czemu tak bardzo zależy ci na jej obecności –spytałam podejrzliwie,zapalając wszechobecną czerwoną lampkę.
Nie wiesz co to znaczy chodzić na imprezy z Sereną – odparł tonem znawcy.
Więc może mi wyjaśnisz?
Z nią ten bal wyglądałby zupełnie inaczej. Nie byłoby tak sztywno. Potrafi rozbawić człowieka do łez. Jeśli zna się na tyle dobrze angielski. – zmarszczył brwi.
No właśnie – powiedziałam po angielsku – Może w końcu byś nad nim popracował?
Machnął ręką.
Nie teraz. – odparł z akcentem – Mamy za dużo rzeczy na głowie.
-Na przykład takich?-uniosłam brew i jednym płynnym ruchem pociągnęłam suwak sukienki w dół.
Odetchnął głęboko i z trudem pokręcił głową.
Nie dzisiaj Kinga. Jestem zmęczony.
Nie wierzę. – przygryzłam wargę i podeszłam bliżej skubiąc płatek jego ucha.
Nie. – powtórzył z naciskiem i wzdrygając się lekko,wziął mnie za ręce.
Dlaczego? – spytałam wracając na hiszpański.
Bo chcę ci coś powiedzieć. Tylko...ubierz się,dobrze?
Już – mruknęłam gdy chłodna,satynowa koszulka nocna owiała moje ciało.
Zrzucił koszulę na podłogę i podniósł mnie,po czym położył na łóżku. Westchnęłam chcąc więcej,ale jedyne co zrobił to pocałował moją dłoń i podparł głowę ręką.
Dobrze. Co jest tak ważne,że nie może poczekać do jutra?
Hmm...
Wodził palcem po koronkowym wzorze na koszuli nocnej przyprawiając mnie o lekki dreszczyk.
Przemyślałem to co mi powiedziałaś w Nowym Jorku...
Zamrugałam starając się przypomnieć o co takiego mogło chodzić,a nie chciałam spotkać się z ewentualną odmową.
Ach tak. Dom.
Przełknęłam ślinę
No i?
Westchnął ciężko wciąż kreśląc palcem wzory. Syknęłam ze zniecierpliwienia i zmusiłam,by spojrzał mi w oczy.
Masz rację. Powinienem przestać myśleć wyłącznie o sobie i zastanowić się poważnie nad naszą przyszłością. Nie mogę wiecznie mieszkać z matką,choćbym nie wiem jak bardzo ją kochał.
Przełknął ślinę i zdałam sobie sprawę z jakim trudem przychodzi mu wypowiedzenie tych słów.
A skoro zamierzamy stworzyć rodzinę... – Kontynuował cierpliwie znosząc moje pełne niedowierzania spojrzenie – Będziemy musieli zacząć wszystko od nowa.
Och Rafael... – jęknęłam i oplotłam ramiona wokół jego szyi. Poddał się mojemu dotykowi z rozluźnieniem,które przebiegło falą przez jego naprężone ciało. – Dziękuję. Wiem,że to dla ciebie trudne,ale mam nadzieję,że nie pożałujesz. Postaram się ci to wynagrodzić. – Uśmiechnęłam się ciepło gładząc go po policzku. – Chociaż myślałam,że zapomniałeś...
Nigdy nie zapominam o takich sprawach – oznajmił poważnie poddając się dotykowi moich palców.
Doskonale – zaśmiałam się – Rozmawiałeś już z kimś o tym?
Z mamą. Powiedziała,że w głębi duszy była na to gotowa. Nie wyobrażała sobie,żeby miało być inaczej,rozumiesz?
Pełne żalu westchnienie dało mi do zrozumienia,że bynajmniej nie była to łatwa rozmowa. No cóż,on miał na głowie rozmowę z matką odnośnie przeprowadzki,ja zaś musiałam się zmierzyć z rozstaniem rodziców. Na samą myśl wstrząsnął mną dreszcz i szybko skupiłam się na odpowiedzi.
Każda matka musi pogodzić się z tym,że jej dziecko odejdzie z domu,prawda?
Tylko nie moja – dodałam ze smutkiem w myślach
Prawda – skinął głową – Prędzej czy później.
Cóż,po tym co wyczyniamy niekiedy w nocy zapewne będzie wdzięczna za odrobinę spokoju? – mrugnęłam porozumiewawczo przeciągając się.
Uśmiechnął się półgębkiem ukazując dołeczek w policzku.
Chociaż tyle na jej korzyść.
Rafael,twoja mama jest dorosła. Poradzi sobie. Będzie nas miała w pobliżu. Zawsze będzie mogła liczyć na naszą pomoc. – powiedziałam ściskając jego dłoń.
Tak – westchnął – Ale to już nie będzie to samo. Chcę żeby była bezpieczna. Nie mógłbym znieść myśli,że mogłoby się jej coś stać.
Czułam że to nie będzie tak łatwe jak się wydawało.
Nic jej się nie stanie. Nie pozwolimy na to – Uśmiechnęłam się ciepło z całego serca pragnąc zakończyć tę niezręczną dyskusję.
W końcu opuścił ramiona odprężony i uśmiechnął się szeroko przywołując wszystkie swoje urocze dołeczki.
Masz rację. Nie powinienem aż tak się martwić.
Mruknęłam coś w odpowiedzi i podniosłam się.
Może chcesz żebym zrobiła ci masaż?
Nie,dziękuję – pokręcił głową – W tej kwestii ufam wyłącznie Titinowi.
Na pewno? – szepnęłam siadając za nim okrakiem i delikatnie ugniatając palcami jego masywny kark. – W tym również jestem dobra.
Przeciągły jęk potwierdził moje słowa.
Nie przestawaj – mruknął.

Nie zamierzam – odparłam dotykając ustami jego ramienia.


Hej hej,jak Wam mijają święta? Dobrze,że to tylko 3 dni,tyle jeść... xD
Tyle wolności <3 Na uczelnię i o ile się nie mylę,do szkół dopiero po nowym roku,jak cudownie. W tym wypadku życzę wszystkim miłego odpoczynku :*
Gatique

piątek, 18 grudnia 2015

2.21 Najlepsze-najgorsze urodziny


Wszystkiego najlepszego skarbie! – wykrzyknął Rafael gdy tylko rano otworzyłam oczy. Byliśmy w Moskwie na turnieju WTA,w dniu dokładnie osiemnastym października. Zgadza się. W moje urodziny.
Spojrzałam na niego zaspana i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to,że był już ubrany,a w dłoni trzymał pakunek.
Dziękuję – powiedziałam ospale gdy mi go wręczył.
Rozerwałam ozdobny czerwony papier i moim oczom ukazała się duża buteleczka perfum Reb'l Fleur Rihanny oraz...
Dostałeś Uncharted 3! – wydusiłam zaskoczona – Jak?
Nie znasz moich możliwości – uśmiechnął się. – Podoba się?
Bardzo! – odparłam ściskając go szybko, po czym wzięłam do ręki flakon i psiknęłam się od razu. Rafael zaśmiał się.
Wiesz jak uwielbiam ten zapach – powiedziałam przepraszającym tonem rozsmarowując kilka kropel na skórze.
Wiem. Ja też. – uśmiechnął się szeroko – A zwłaszcza jak nie masz na sobie nic poza nim.
Jak zdążyłam przewidzieć,telefony urywały się do mnie dziś bez przerwy nie bacząc na koszty. Zaczęło się od rodziny Rafy(za wyjątkiem Toniego,ale machnęłam na to ręką),potem zaś zadzwonili moi rodzice.
Kinga przepraszam cię,że wyrządziliśmy ci taką krzywdę tuż przed twoimi urodzinami – powiedział mój ojciec z trudem panując nad emocjami.
Przełknęłam ślinę i zamknęłam oczy.
W porządku – odparłam ostrożnie – Już się z tym pogodziłam.
Gdyby powtórzył jak bardzo jest mu przykro jeszcze z pięć razy,rozkleiłabym się kompletnie. A mama dorzucając swoje przeprosiny doprowadziłaby mnie do depresji. W urodziny.
Dowiedziałam się od niego,że moja kuzynka Natalia,która również jest tenisistką bardzo chciałaby poznać Rafę. Wszyscy zresztą by chcieli,więc obiecałam,iż wpadniemy do Wrocławia najszybciej jak się da. A bardzo prawdopodobne,że nastąpi to dopiero na święta.
Miałam...szczęście,że odpadłam z turnieju wczoraj,bo dziś nie miałabym czasu na nic poza meczem. Mimo miałam dziś bardzo dobry humor.
Sto lat dziewczyno! – rozległ się w słuchawce głos Agnieszki,gdy odebrałam pięćdziesiąty telefon tego dnia. – Dużo zdrowia,szczęścia i sukcesów,w karierze oraz poza nią.
Dzięki – zaśmiałam się – Słyszę to już dzisiaj setny raz.
Domyślam się,ale trzeba pamiętać o przyjaciołach.
A niedawno myślałam,że jesteś kochanką mojego faceta – odparłam przeciągle i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
Racja. Ale,Kinga,mam do ciebie pytanie... – zawahała się na moment.
Mam napisane na czole „doradca”,że wszyscy dzwonią do mnie ostatnio wyłącznie z pytaniami?
Pytaj – westchnęłam.
Wybieracie się gdzieś na wakacje w grudniu?
Spodziewałam się raczej pytania w stylu „Co powinnam z tym zrobić?” albo: „Co powiesz na to i na to?”
Nie,raczej nie – odparłam z łatwością odgadując jej intencję.
Bo...hmm...jakby to powiedzieć – Nagle się pogubiła i zaczęła się jąkać. Zupełnie niepotrzebnie,skoro się przyjaźnimy jak sama stwierdziła – Pomyślałyśmy z Ulą,czy nie moglibyśmy wpaść do was na Majorkę.
Oczywiście,że mogłybyście. Tylko nie bierzcie ze sobą Karolinki. Chociaż nie,ona pewnie poleci do jakiegoś Honolulu z tym swoim nowym ukochanym. – To żaden problem. Przynajmniej będzie z kim pogadać w ojczystym języku.
To świetnie – westchnęła – Bo wiesz,nie byłam pewna,czy Rafa się zgodzi.
Parsknęłam.
Rafa?On nie ma tu nic do rzeczy. Chociaż na pewno się zgodzi. Będziecie naszymi gośćmi.-powiedziałam radośnie na myśl o przynajmniej tygodniu spędzonym na plaży z siostrami Radwańskimi w babskim towarzystwie.
Cudownie. Odezwę się do ciebie bliżej grudnia. Trzymaj się,miłych urodzin!
Ach tak. Słońce,plaża,szum fal i babskie pogaduchy to jest to czego mi trzeba po ciężkim sezonie na kortach. No i może przystojny i umięśniony brunet smarujący mi plecy olejkiem do opalania...

*

Jak wypadło przyjęcia zaręczynowe? – spytała Gisela,gdy odebrałam od niej telefon z życzeniami.
W porządku – odparłam beznamiętnie – Nawet Toni się postarał.
Mogłabym przysiąc,że wytrzeszczyła oczy.
Naprawdę?
Tak. Powiedział,że dobrze gotuję.
Wow,jak na niego to mega wysiłek – odparła ironicznie
No. Ale najważniejsze,że wszystko wypadło dobrze. Aha,w grudniu możecie oczekiwać zaproszenia na ślub.
Pisnęła.
No to kiedy w końcu?
Jedenasty luty.
Dość szybko – Jej entuzjazm nieco opadł
Nie da się inaczej. Styczeń Australia,luty turnieje na Bliskim Wschodzie,marzec Indian Wells i Miami...
Ok,wiem – przerwała mi – Mi to wszystko jedno. Serio. Ale mediom...
Zmarszczyłam brwi i wyprostowałam się.
Jakim mediom?Co mówią?
Hmm,twierdzą,że planujecie ślub już na luty,bo jesteś w ciąży. – powiedziała ostrożnie,wiedząc jak bardzo nie lubię plotek na swój temat.
Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem,co trochę speszyło moją przyjaciółkę.
Przecież to niedorzeczne. Jak mogłabym do tej pory grać?Z wielkim brzuchem?
Wiem. Ale tak mówią.
No to się przekonają – odparłam ze złością. – Moja suknia ślubna będzie obcisła do granic możliwości. Już ja osobiście się o to postaram.
Kinga,uspokój się...
Jestem spokojna.
Na razie.

Możesz to sobie wyobrazić? – wyrzuciłam Marinie ze złością plotki.
Po pierwsze:Wszystkiego najlepszego!Po drugie:Właściwie co cię to obchodzi?I po trzecie:Mam dla ciebie prezent.
Dziękuję. Takie plotki mogą wywołać u mnie jakieś dodatkowe kontrole czy coś. Jaki masz dla mnie prezent?
Poczekaj – zganiła mnie za dziecięcą niecierpliwość. – Myślisz,że ktoś miałby interes w rozpuszczaniu takich plotek?Na przykład Woźniacka?
Cudownie zakochana Karolinka? – prychnęłam – Mało prawdopodobne.
Jakby się jednak nad tym głębiej zastanowić to fakt,że Caro jest szczęśliwa w nowym związku nie zwalnia ją z chęci rewanżu za wszystkie porażki na korcie. Ale czy zrobiłaby coś tak głupiego?
Nie wiesz tego – odparła Marina – Parę razy udowodniła ci do czego jest zdolna.
Nieważne – machnęłam ręką. – Chcę im udowodnić,że się mylą.
W jaki sposób? – zainteresowała się.
Zaprojektuję tak obcisłą kieckę,że im oczy z orbit wyjdą – oznajmiłam z dumą.
Dobrze się składa – skwitowała – Twoja sukienka uszyje się pod moim okiem.
Zakryłam usta dłonią tłumiąc okrzyk radości.
Poważnie?Nie żartujesz?
No w zasadzie u projektantki,którą znam. Ale będę miała wpływ na wykonanie.
I będzie taka sama jak zaprojektuję? – spytałam z nadzieją przyciskając mocniej telefon do ucha.
Identyczna – obiecała – To właśnie jest mój prezent dla ciebie kochanie. Wszystkiego najlepszego!
Jej,kocham cię! – pisnęłam.
Bez przesady – zaśmiała się Marina – Bo jak się Spencer dowie...

Nie dowie. Już ja się o to postaram


Yupi,wyrobiłam się wreszcie na piątek xD
Chciałam zlać tutaj 2 rozdziały w jeden,ale wyszedłby za długi,więc zostawiłam tak jak jest. 
Jeszcze tylko drugi blog i można iść na zajęcia ;)
Pozdrowienia!
Gatique

piątek, 11 grudnia 2015

2.20 Rozłam i akceptacja

Zgodnie z obietnicą złożoną Rafaelowi w spokojniejszym okresie,który zawsze następuje po Wielkim Szlemie,urządzamy przyjęcie zaręczynowe w pierwszą sobotę po powrocie,podczas którego mieliśmy wszystkim wyjawić datę ślubu ustaloną kilka dni wcześniej,a ja stwierdziłam,że najwyższy czas powiedzieć rodzicom,że wychodzę za mąż.
Tak? – rozległ się w słuchawce głos mojej matki,a ja przełknęłam ślinę,bo w głębi duszy miałam nadzieję,że nie odbierze.
Hmm,cześć mamo.
Cześć skarbie – odparła jakby ze zdziwieniem i strachem – Co u ciebie?
Wszystko dobrze – odparłam ostrożnie – A u was?
Kaszlnęła,co najwyraźniej miałam uznać za odpowiedź.
Mamo... – zaczęłam zamykając oczy i przywołując wszystkie przećwiczone słowa,które miały wypłynąć z moich ust – Musze ci coś powiedzieć. Wychodzę za mąż.
Parsknęła i zaśmiała się nerwowo.
I mówisz mi o tym wprost dopiero po miesiącu od zaręczyn?
Czyli wiedziała. No jasne.
Tak,wiem,że powinnam powiedzieć wam od razu,ale uwierz mi:Nie było kiedy – odpowiedziałam jedną z wielu regułek.
Czyli to takie trudne wykręcić jeden numer i powiedzieć trzy słowa?
Ach,i dostać kazanie na następne pięćdziesiąt?Wybacz,ale wolałam tego uniknąć-- odparłam zjadliwie i natychmiast zganiłam się w duchu za zbytnią nerwowość.
W takim razie chciałaś,żeby media powiedziały mi za ciebie?
Nie,oczywiście,że nie – odparłam łagodniejszym tonem – Chciałam po prostu oswoić cię z tym faktem.
No to ci się nie udało.
Wiem. Ale co innego miałam powiedzieć?Że zaczęłaby panikować jak to ma w zwyczaju?Że zrobiłaby wszystko,żeby dać mi do zrozumienia,jak bardzo tego nie popiera?
Odetchnęłam głęboko.
Mamo,przepraszam. Być może to nie było zbyt rozsądne z mojej strony,ale...
Uważam,że to kompletnie nieodpowiedzialne.
Zatkało mnie.
Słucham?!
Znasz tego mężczyznę zaledwie rok i już chcesz za niego wyjść?Kinga,masz dopiero dwadzieścia trzy lata. Zdążysz jeszcze wziąć ślub.
Po co mam czekać?Kocham go a on kocha mnie.
Bo co?Bo ci tak powiedział? – prychnęła z pogardą.
I udowodnił. Wiele razy – zacisnęłam usta.
Ach,no jasne. Nigdy bym nie przypuszczała,że moja córka wyjdzie za mąż dla świetnego seksu. Ile razy w dzieciństwie powtarzałaś,że chcesz mieć dom i dzieci?
Wiele – przytaknęłam – I dla ścisłości:Nie wychodzę za Rafaela tylko dlatego,że jest świetny w łóżku.
To tylko bardzo korzystny dodatek.
Tyle dlatego,że jest dobry i się o mnie troszczy. Jestem pewna,że tata to zrozumie. Daj mi go do telefonu.
Moja mama sapnęła cicho.
On jest... – przełknęła ślinę – Nie ma go.
Gdzie jest?
W...pracy.
Jest sobota – serce zabiło mi szybciej z niepokoju.
Westchnęła i jęknęła żałośnie.
W porządku. Rozstaliśmy się.
Co?!
Usiadłam na małym fotelu w salonie i dotknęłam skroni. Zamrugałam szybko chcąc przegonić cisnące się do oczu łzy.
Tak. To dłużej nie miało sensu. Nie odzywaliśmy się do siebie przez tydzień,a gdy zarzucił mi,że zabieram ci pieniądze,nie wytrzymałam.
Przecież to ja wysyłam wam pieniądze – powiedziałam ze zdziwieniem wymieszanym z rozpaczą.
Jemu to powiedz-mruknęła pociągając nosem.
Gdzie teraz mieszka?
-U swojego brata.
Przestałam powstrzymywać łzy.
Od jak dawna to trwa?
Wyprowadził się tydzień temu.
Pokiwałam głową. Łzy kapały na materiałowe obicie.
Dlaczego nie zadzwoniłaś?
Mogłabym ci zadać to samo pytanie-odparła ponuro.
Trafiony,zatopiony.
Zdusiłam szloch na tyle,by oznajmić:
Zadzwonię jutro. Trzymaj się mamo.
A potem tama puściła i rozszlochałam się na dobre wtulając twarz w poduszkę.
Wiedziałam,że tak będzie. Jakąś cząstką duszy to przewidywałam. Moi rodzice prawie się nie kłócili przed moją przeprowadzką. Więc to była tylko i wyłącznie moja wina.
Kinga jesteś tu? – rozległo się wołanie Any Marii w parze z ciężkimi krokami na schodach do naszego mieszkania.
W salonie – pociągnęłam nosem i otarłam oczy rękawem.
Twarz jej się rozjaśniła gdy weszła.
Och skarbie dobrze,że jesteś. Rafael dzwonił do mnie i mówił,że twój telefon był zajęty. Nie ma w sklepie buraków i... – zmarszczyła brwi – Ojej,co się stało?
Nic takiego – skłamał mój głos,ale zapuchnięte oczy zdradzały prawdę.
Daj spokój,widzę,że coś się dzieje.-usiadła na brzegu białej materiałowej sofy i wzięła mnie za rękę. – Powiedz o co chodzi.
Co chciał Rafael? – Puściłam jej słowa mimo uszu.
Nigdzie nie mają świeżych buraków,więc ten twój barszcz chyba odpada.
Och,trudno. Ale jeśli ma pani pomidory to mogę zrobić zwykłą pomidorową zupę.
Dobrze – skinęła głową – Ale teraz powiedz mi dlaczego płaczesz.
Odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy. Jeszcze raz uścisnęła pocieszająco moją dłoń.
Zadzwoniłam do mamy,żeby jej powiedzieć o weselu. Oczywiście zganiła mnie za to,że nie powiedziałam jej do tej pory...a potem powiedziała,że rozstała się z ojcem. Przeze mnie.
Oczy Any Marii rozszerzyły się i błysnął w nich żal.
Biedactwo,przecież to nie twoja wina. Nie możesz siebie winić za to,że twoi rodzice przestali się kochać – powiedziała łagodnie.
Ale zanim się wyprowadziłam wszystko było w porządku...
Pokręciła głową wprawiając w ruch delikatne perłowe kolczyki.
Równie dobrze mogli się kłócić,gdy ty wyjeżdżałaś. Wiesz mi,Sebastian i ja kłóciliśmy się dużo wcześniej zanim postanowiliśmy się rozstać. A gdy podjęliśmy już tą decyzję,Rafaela przy nas nie było. A wolałabyś gdyby ciągle się kłócili?
Nie. Ale gdybym się nie wyprowadziła wciąż byliby razem.
Powiedziałam to i wybuchnęłam płaczem po raz kolejny. Może i bezpośrednio rozstanie rodziców nie było moją winą,ale pośrednio dzięki wyprowadzce na pewno.
Co ty opowiadasz?Nie płacz,proszę cii...
Na dole trzasnęły drzwi a po chwili słychać było kroki na schodach i kolejny trzask.
Uspokój się już! – syknęła Ana Maria nerwowo spoglądając na łuk prowadzący do salonu. Ukazał się w nim Rafael obładowany różnymi torbami. Mięśnie jego opalonych ramion apetycznie napinały się pod ciężarem produktów. I to właśnie był powód,dla którego mnie zganiła. Rafael i jego obsesyjna troska.
Sapnął stawiając torby na podłogę.
Mam tu wszystko o co prosiłyście. Jestem pewien,że...o Boże,Kinga,co ci się stało?
W ułamku sekundy znalazł się przy mnie i ścisnął moje ramię po czym spojrzał na matkę. Ta z kolei pokręciła głową.
Otarłam ręką ostatnie łzy i zniosłam jego pytające spojrzenie.
Moi...rodzice...rozstają się – wydusiłam po raz kolejny z żalem.
Otworzył usta,a potem je zamknął. W końcu wymamrotał tylko:
Mamo,możesz nas zostawić?
Była pani Nadal skinęła głową i wyszła. Na myśl o tym,że moja mama będzie byłą panią Kolat znów poczułam łzy w kącikach oczu.
Kochanie chodź tutaj – ujął moje dłonie zmuszając do wstania i przejścia na kanapę,po czym otoczył mnie ramionami i pogłaskał po włosach.
Chcesz pić?
Skinęłam głową. Wyjął małą wodę mineralną. Wypiłam pół za jednym razem wypłukując smutek i ból blokujące gardło.
Lepiej?Dobrze. To teraz opowiedz mi wszystko po kolei.
Powtórzyłam więc to samo,co jego matce. Gdy skończyłam,pokręcił głową i spuścił wzrok.
Doskonale cię rozumiem. Przechodziłem przez to samo co ty.
Ale twoi rodzice nie rozstali się przez ciebie.
Uwierz mi,twoi też.
A jak inaczej to wytłumaczysz?
Rafael westchnął i ponownie wsunął palce w moje włosy łagodnie je przeczesując.
Być może było źle od jakiegoś czasu – przełknął ślinę,a ja zdałam sobie sprawę,że rozdrapałam starą ranę. – Mówiłaś mi o tym.
Bo było – westchnęłam – Ale nie do tego stopnia,żeby pokłócili się na śmierć i życie.
Rafael zacisnął usta i spuścił wzrok.
To trudne,wiem o ty. Wyobraź sobie co było z moją rodziną. Był to szok,ale minęło trochę czasu i uporaliśmy się z tym. Ty też sobie poradzisz. Jesteś silną kobietą. Jedną z najsilniejszych jakie znam.
Zaśmiałam się krótko. Właśnie dałam doskonały przykład tego,jak bardzo jestem silna.
Silna? Ja? Doceniam,że chcesz mnie pocieszyć,ale...
Ale jesteś też kobietą. A kobiety bardzo wylewnie wyrażają swoje emocje. – dokończył za mnie.
Zamilkłam. Co do tego miał rację. Niestety.
Nie takie rzeczy znosiłaś. Chociażby odejście Mariny i Spencera – ciągnął.
To akurat dało się rozwiązać – przypomniałam mu. – A w tej kwestii,no cóż,raczej zbyt wiele nie da się zrobić.
Do czasu. Wiesz,że ten układ się skończy kiedy Marina będzie przed samym porodem. A może i wcześniej.
A potem będzie tylko płacz,zgrzytanie zębów i spadek w rankingu...
Łatwo ci mówić – Nie wytrzymałam – Bo ty już nie musisz przez to przechodzić.
Strząsnęłam jego rękę i wyszłam. Rafa ruszył za mną do łuku wyjściowego,ale go powstrzymałam.
Nie. Chcę być teraz sama. Rozpakuj zakupy.
Możemy odwołać przyjęcie,jeśli chcesz.
Pokręciłam głową,chociaż chętnie bym się zgodziła. Nie było jednak sensu sprawiać zawodu całej jego rodzinie.
Po prostu...daj mi chwilę,dobrze?
Kątem oka dostrzegłam jego zatroskane spojrzenie. Drzwi do sypialni zamknęły się z trzaskiem,gdy otworzyłam taras oddając moje skołatane nerwy w opiekę morskiej bryzie.

*

Na wieczór postanowiłam założyć tą samą sukienkę,którą miałam na sobie podczas oświadczyn w Krakowie. W końcu to oficjalne zaręczyny. Czułam się jak księżna Kate,której zaręczynowa sukienka stała się słynna na cały świat. O sukni ślubnej nie wspominając.
A co do tego,nie miałam jeszcze szczegółowego planu. Chcę połączyć tradycyjne hiszpańskie koronki na welonie i sukni z nowoczesnymi krojami. Być może Marinie uda się zdziałać cuda i załatwić wykonanie projektu,ale na razie nie liczyłabym na to. Stwierdziła ostatnio,że gdy urodzi,wróci do projektowania i postara się o odnowienie kontaktów ze szwalnią. Ten pomysł podobałby mi się o wiele bardziej,gdyby została ze mną. Już teraz czuję ucisk w sercu na myśl,że nadejdzie pora rozstania.
Cóż,nie można mieć wszystkiego.
Nałożyłam na twarz odrobinę podkładu i już miałam go rozetrzeć,gdy rozdzwoniła się moja komórka. Uśmiechnęłam się widząc na wyświetlaczu numer osoby,o której przed chwilą myślałam.
Halo? – wymamrotałam usiłując równocześnie trzymać telefon i wytrzeć ręce.
Cześć. Nie przeszkadzam ci? – spytała niepewnie – Albo raczej...wam?
Co?Nie! – Policzki zaróżowiły mi się pod plamami pudru na jej sugestię. – Właśnie maluję się przed zaręczynową kolacją.
Robicie zaręczynową kolację? – zdziwiła się Marina.
To tradycja w całej Hiszpanii – wyjaśniłam – Dodaj do tego więzy rodzinne Nadalów a wyjdzie ci obowiązek.
Gwizdnęła.
Poważna sprawa. Czemu nic nie gadałaś?
Wzruszyłam ramionami usiłując rozmazać podkład,który zdążył zacząć wysychać.
Nie? Moja wina. A co u was? Jak się czujesz?
Cóż,Spencer obiecał,że jutro przedłuży sobie przerwę i zabierze mnie na zakupy do pokoju dla małej. Zobaczymy co z tego wyjdzie. – zachichotała. Spencer był zdystansowany i obowiązkowy,ale jego ojcostwo zdecydowanie nie mieściło się pod żadną a tych kategorii.
Zamierzasz postawić na klasyczny róż?
Skąd! – zaprotestowała oburzona – Może tylko dekoracje. Myślałam o żółto-zielonym.
Fajnie – ucieszyłam się szczerze – Kolorowo i przytulnie. A tak właściwie to myśleliście już nad imieniem?
Hmm,poniekąd w tej sprawie do ciebie dzwonię – zasępiła się.
Do mnie? – parsknęłam – A co ja jestem,urząd?To wy powinniście wybrać imię.
Tak,ale nie chcę wyrządzić mojej córce krzywdy przed urodzeniem,więc muszę się z kimś skonsultować.
No,dawaj
Co sądzisz o Cheryl?
Postukałam palcami w podbródek.
Jak ta piosenkarka? Cheryl Cole?
Poniekąd – przytaknęła. – A zdrobniale Cherry?
Parsknęłam śmiechem.
Wiesz,nie sądzę,żeby była dumna z tego,że nosi imię wzięte od owocu.
- Zatem Amanda?
-Kategorycznie nie-skrzywiłam się
A Jade?
Też.
Westchnęła cicho.
W porządku. Dzięki za uratowanie mojej córki przed zepsuciem życia. Odezwij się jutro po kolacji. Pa!
I tak będę musiała to zrobić,by poinformować ich o terminie ślubu. Ale na razie to może być niespodzianka.
Machnęłam ręką na zaschnięte plamy podkładu na twarzy i zaczęłam robić makijaż od początku,po czym wskoczyłam w kieckę i zeszłam na dół pomóc w przygotowaniach.
Na wielkim stole nakrytym białym obrusem, wypożyczonym od matki chrzestnej Rafaela,Marilen zostało postawionych dziesięć nakryć. Pośrodku stały dwie sałatki na przemian ze świecami,z brzegu zaś Ana Maria umieściła zupę. Na główne danie zdecydowałyśmy się zrobić pierogi,jako że rodzina powinna zasmakować polskiej kuchni,a na dokładkę makaron z krewetkami,ulubione danie Rafaela. Wszystko było dopięte na ostatni guzik i pozostało czekać na gości. Zamiast nich pierwszy po schodach zszedł Rafa. Uśmiechał się zapinając drugi guzik nieskazitelnie białej koszuli. Wtedy wiedziałam co czuł,gdy zobaczył mnie po raz pierwszy schodzącą po schodach na balu zwycięzców. Podniecenie i skrępowanie.
Gotowa? – szepnął mi do ucha i cmoknął w policzek. Pachniał prawdziwie męskimi perfumami,które uwielbiałam.
Jasne – odparłam,ale mimo to czułam się spięta,a serce biło mi szybciej pobudzając krew do szybszego ruchu.
Pierwszy zjawił się ojciec Rafaela. Poczułam żal i ukłucie zazdrości patrząc,jak dobrze dogaduje się z byłą żoną. Całą siłą woli zmusiłam się,by znów się nie rozpłakać. Przeczesałam nerwowo kręcone kosmyki brązowych włosów starając się opanować drżenie.
Po Sebastianie zjawił się Juan Parera,ojciec chrzestny Rafy wraz z ciotką Marilen,a potem-o zgrozo!-Toni. Zmarszczył brwi widząc jak oboje z Rafą sztucznie uśmiechamy się do gości,ale powstrzymał się od komentarza i skinął uprzejmie głową,co było dla mnie szokiem. Albo dostał reprymendę od Rafy(co mało prawdopodobne)albo sam zmądrzał(co jest nieprawdopodobne jeszcze bardziej). Tak czy siak,zapowiadał się wieczór bez ścięć.
Gdy zjawili się wszyscy i usiedliśmy przy stole,zapadła niezręczna cisza. Nadalowie i państwo Parera rzucali mi ukradkowe spojrzenia. Nie wszyscy bowiem do tej pory mieli okazję bliżej mi się przyjrzeć a tu proszę-ta obca dziewczyna z Polski to przyszła żona ich krewniaka.
Nerwowość przytłaczała mnie do tego stopnia,że nie byłam w stanie jeść. Skubnęłam dwie łyżki zupy pomidorowej i może trzy pierogi i odpowiedziałam z uśmiechem na pytania. O dziwo,Toni prawie w ogóle się nie odzywał, jeśli już to były to krótkie odpowiedzi. Zerknęłam ukradkiem na jego talerz i ze zdumieniem spostrzegłam,że pierogi mu posmakowały. Zamrugałam gwałtownie łapiąc jego wzrok.
Dobrze gotujesz – powiedział cicho,ale i tak wszyscy zdążyli usłyszeć.
Dz-dziękuję – wyjąkałam zaskoczona. Żeby uniknąć dalszych niezręcznych sytuacji z Tonim i mną w roli głównej,Ana Maria,dumna gospodyni wzięła do ręki kieliszek z winem i oznajmiła:
No więc,może najwyższy czas,żebyście przestali trzymać nas w niepewności i zdradzili datę ślubu?
Oczywiście – uśmiechnął się Rafael i spojrzał na mnie – To będzie...
Jedenastego lutego. – dokończyłam na jednym oddechu.
Toni wydął usta i zmarszczył brwi, po czym skinął lekko głową. Najprawdopodobniej szukał w pamięci,czy ta data pokrywa się z turniejami. Cóż,w moim wypadku pokrywa się z Dubajem,ale tego jeszcze nie wiedział. Ustaliliśmy z Rafą,że lepszego terminu nie będzie i lepiej zaplanować ceremonię na owy dzień.

Rozległy się oklaski kobiet i pomruki mężczyzn,a ja w końcu rozluźniłam się,bo wiedziałam,że znalazłam akceptację.


No moi drodzy,czas na małe smuteczki,ale spokojnie,to i tak tylko wierzchołek góry lodowej :) Ale do tego dojdziemy za parę tygodni.
Lecę skomentować zaległości i na wykłady.
Buziaki!
Gatique

niedziela, 6 grudnia 2015

2.19 Nie na sprzedaż

Zaciskałam kurczowo kciuki siedząc na kanapie w naszym salonie,podczas gdy Marina krzątała się jeszcze między apartamentami usiłując chociaż trochę poukładać rzeczy na miejsce. Był koniec pierwszego tygodnia Us Open,dokładnie sobota. Nazajutrz ja i Rafa wychodziliśmy na kort by rozegrać mecze czwartej rundy,w moim przypadku pierwszy raz w karierze,ale dziś zamiast trenować wszyscy z napięciem oczekiwaliśmy na wynik badania USG Mariny. Ta zaś nie zamierzała nam ułatwiać zadania i spokojnie rozpakowywała rzeczy. W końcu Maribel nie wytrzymała:
Usiądź w końcu. – powiedziała – Umieramy z ciekawości.
Byłyśmy tam ja,Maribel i Ana Maria. Mężczyźni zaś z pewnością o wszystkim wiedzieli i ze spokojem oglądali na górze jakiś mecz. Co jakiś czas słychać było entuzjastyczne okrzyki albo niewyraźne przekleństwa.
Rosjanka uśmiechnęła się tryumfalnie jakby chciała powiedzieć „Nie ma mowy. Cierpcie!” i wygładziła opiętą na dość wyraźnie zarysowanym brzuszku bluzkę.
No,daj spokój,skończysz później. – poparłam szwagierkę-Siadaj. Zrobiłyśmy ci gorącej czekolady.
Och,naprawdę? – Oczy jej rozbłysły i w końcu usiadła na fotelu przed nami biorąc do ręki kubek. – Miło.
Fajnie. A teraz gadaj – ponagliłam.
Spokojnie upiła łyk i odstawiła kubek na stół.
No więc... – zaczęła patrząc nas nas spode łba. – Zacznijmy od tego,że dziecko jest zdrowe. Bo to chyba ważniejsze przy tym trybie życia,nie?
Owszem-przytaknęła Ana Maria gdy Maribel przetłumaczyła słowa Mariny na hiszpański.
Marina zaczerpnęła gwałtownie oddechu a potem gwałtownie go wypuściła mówiąc:
A niech to,nie umiem przeciągać. To dziewczynka!
Wszystkie trzy wydałyśmy z siebie jęk zachwytu i szybko ją uściskałyśmy.
Cieszysz się,czy wolałabyś mieć synka? – spytała Maribel gdy ponownie zajęłyśmy miejsca.
Oczywiście,że się cieszę – odparła z uśmiechem gładząc brzuch – Chłopczyk z pewnością też by mnie ucieszył,ale jeśli mam być szczera to cieszę się,że to będzie ona.
A Spencer?Co na to,że będzie miał córkę? – spytałam obserwując,jak szczupłe palce Mariny zaciskają się się wokół mojego ukochanego kubka z motywem różnokolorowych szpilek.
Och,ucieszył się. Wydaje mi się,że też bardziej chciał,żeby to była dziewczynka.
Zawsze wydawało mi się,że faceci bardziej chcą mieć synów. – zdziwiła się Maribel.
To stereotyp – skwitowała moja przyszła teściowa – Wcale tak nie jest.
Czemu?
Wzruszyła ramionami.
Nie wiem – zwróciła się do Maribel – Twój ojciec cieszył się,że za drugim razem będzie miał córkę.
Niech zgadnę – wtrąciła Marina – Odechciało mu się kolejnego łobuza w domu?
Starsza blondynka zaśmiała się,gdy córka wytłumaczyła jej o co chodzi.
Skąd. Rafael był bardzo posłusznym dzieckiem. Nie było z nim problemów. Myślę,że kiedy się zachodzi się w ciążę drugi raz,chce się aby to była inna płeć niż u pierwszego dziecka. Dla urozmaicenia,że tak się wyrażę.
-Opowie mi pani coś więcej o dzieciństwie Rafaela?-poprosiłam biorąc w ramiona poduszkę i wtulając w nią głowę.
Oczywiście kochanie. Ale myślę,że lepiej zrobić to w domu. Mam zdjęcia i...
Teraz-przerwałam zdecydowanie – Jesteśmy tu wszystkie a chłopaki są na górze. Kiedy będzie lepsza okazja? Co wy na to dziewczyny?
Chętnie posłucham – zgodziła się Marina.
A mnie obojętnie – stwierdziła Maria Isabel. Z pewnością słuchała tego tyle razy,że ma dość na całe życie,a chcąc nie chcąc w tym uczestniczyła.
No dobrze – westchnęła i zaczęła opowiadać o zamiłowaniu małego Rafy do piłki nożnej i tenisa. Słuchając,jak Toni rzucał w dziecko piłkami ledwo powstrzymałam oburzenie.
O,a kiedy nie grał uwielbiał jeść.
Wciąż uwielbia – skinęłam głową – Tyle,że nie je wielu rzeczy.
Zapewniam cię,że oliwki kocha pomimo tego,że kiedyś schował się w szafce i zjadł ich cały słoik.
Wybuchnęłyśmy zgodnie śmiechem. Otarłam łzy z policzków i usłyszałam kroki na schodach,a potem strzelane popcornu w kuchni.
Z czego tak się śmieją najważniejsze kobiety w moim życiu?I Marina?
Gdy Rafael spojrzał na mnie pytająco,zignorowałam go.
Mama opowiada nam o twojej przygodzie z oliwkami braciszku – mrugnęła do niego Maribel.
Rafael poczerwieniał na twarzy.
Mamo proszę cię – wymamrotał spuszczając wzrok – Musisz?
Nie muszę – zgodziła się i wskazała ręką na pokój – Ale te panie wprost błagały mnie,żebym opowiedziała o twoim dzieciństwie.
Odchrząknął i zrobił się bardziej czerwony. Zrobiło mi się go strasznie szkoda. Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę kuchni po gotowy popcorn.
Hej – zagadnęłam wesoło jak gdyby nigdy nic. – Chcecie zobaczyć kieckę jaką kupiłam na otwarcie Turnieju Mistrzyń?
Podniesione głosy i westchnienia jednoznacznie wyraziły aprobatę,więc ruszyłam na górę. Rafa stał przed drzwiami do pokoju Titina z miską popcornu, Gdy mnie zobaczył,natychmiast ją odłożył i ujął moją twarz w dłonie po czym pocałował szybko i głęboko.
Nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham – westchnął odsuwając usta.
Nie ma sprawy – odparłam po prostu nieco zdziwiona jego zachowaniem. – Też nie cierpię wspominek ze swojego dzieciństwa.
Więc czemu się zgodziłaś? – jęknął błagalnie.
Wstydzisz się czegoś? – cmoknęłam go w usta. – Znam cię doskonale,ale zawsze przecież mogę się czegoś dowiedzieć,prawda?
Ale czemu moja matka musi to robić jeszcze przy Marinie?
To ja ją poprosiłam – odparłam przepraszającym tonem. – Nie wiedziałam,ze to będzie dla ciebie aż tak krępujące.
Westchnął odwracając wzrok po czym na jego twarz wypłynął powolny uśmiech.
W porządku. Nic się nie stało.
No to ulga – odparłam z uśmiechem wyciągając ręce bym tym razem ja mogła ująć jego twarz w dłonie podczas pocałunku.
Ale... – dodał odsuwając moje ręce. – Wieczorem za to odpokutujesz.
Chcesz mnie zakuć w kajdany,przełożyć przez kolano i dać klapsa? – spytałam lubieżnie unosząc brwi.
Pokiwał głową na boki co znaczyło „być może”.
Hmm...niech będzie – mrugnęłam skubiąc go lekko w ucho. Odsunął się zdziwiony.
Żartowałem.
A ja nie. Nie bądź wiecznie takim grzecznym chłopcem. Kobiety chcą mężczyzn,którzy potrafią być niegrzeczni tylko dla nich – powiedziałam zręcznie zmieniając głos w szept. Przygryzłam wargę i oznajmiłam swobodnie,jakbym zmieniała wcielenie:
No to do wieczora.
I jak gdyby nigdy nic zostawiłam go osłupiałego na korytarzu.
Jesteś w końcu – stwierdziła nieco naburmuszona Marina – Ile można taszczyć na dół jedno pudełko?
Przepraszam – mruknęłam odgarniając włosy z oczu i uniosłam wieko. Trzy blondynki wstrzymały oddech na widok krótkiej czarno-białej sukni z trenem.
Nie miała ramiączek;gorset był wykonany z połyskujących w świetle czarnych cekinów,zaś na resztę składał się cienki materiał przypominający jedwab w biało-kremowym odcieniu. Cekiny,które bywały niekiedy definicją kiczu,mogły w tym zestawieniu kompletnie zniszczyć kreację,ale krój i kolory sprawiały,że suknia wyglądała wyjątkowo wytwornie.
Ojej jest cudowna – wyszeptała Marina.
Boska – dodała Maria Isabel.
Ana Maria pokiwała jedynie głową z aprobatą.
I co najważniejsze:kupiłam ją na wyprzedaży. Nigdzie nie mają takich okazji jak w Nowym Jorku.-skwitowałam.
Cudna. Gdyby nie to,że mój brzuch jeszcze długo nie zrobi się płaski jak twój ukradłabym ci ją – zażartowała Marina – To co?Wracamy do dzieciństwa Rafy?
Dość już na dziś – oznajmiła Ana Maria podnosząc się z kanapy. Kiedy wychodziła zdążyła mi jednak rzucić po cichu:
Ale nie dla ciebie kochanie. Będę musiała z tobą porozmawiać.
I zostawiła mnie kompletnie osłupiałą,tak jak ja zostawiłam jej syna na górze.


*

Później,kiedy nasi goście się rozeszli,Rafael postanowił wcielić swoją propozycję w życie. Kiedy tak leżeliśmy ciesząc się swoją obecnością,odważyłam się w końcu poruszyć spędzający mi sen z powiek od miesięcy,temat.
Rafael,chciałabym cię o coś zapytać... – zaczęłam błądząc palcami po jego wyrzeźbionym torsie.
Pytaj –zamrugał oczami.
Wzięłam głęboki oddech.
Nie sądzisz,że twoje mieszkanie jest trochę za małe dla naszej potencjalnej rodziny?
Poruszył się niespokojnie.
No cóż...nie jest duże,ale myślę,że nam wystarczy.
Mój entuzjazm nieco przygasł. Namówić go do współpracy było naprawdę ciężko.
A nie pomyślałeś o tym... – przełknęłam ślinę – Że może pora się nieco usamodzielnić?Wiesz,że lubię twoją mamę,ale uważam,że skoro zamierzamy się pobrać przyda nam się dom. Tylko dla nas.
Już,powiedziałam to. Dusiłam to w sobie tyle miesięcy i w końcu odważyłam się to powiedzieć!
Otworzył usta,zapewne żeby zacząć kazanie o zażyłości jego rodziny,więc przerwałam mu:
Wiem,że to trudna decyzja,ale przemyśl to. Naprawdę warto się nad tym zastanowić.
Zamknął usta i zmarszczył brwi,a potem skinął tylko głową.
Świetnie
Zgasiłam lampkę przy łóżku i przewróciłam się na drugi bok zapadając w sen.

*

Niech go szlag! – krzyknęłam uderzając gniewnie pięścią o siedzenie niżej mieszczące się w boksie na stadionie Arthure'a Asha w trakcie meczu finałowego panów w Us Open 2011. W owym meczy Novak Djokovic wygrał łatwo drugiego seta z Rafą 6:2 i odskoczył na 2:0 w setach. Patrząc jak Serb zaciska pięść i unosi ją w stronę swojego boksu,ogarnęła mnie wściekłość.
Kinga,uspokój się – powiedział łagodnie Tomeu Salva.
Jak mam być spokojna,gdy ten gnojek ogrywa dziś Rafę jak chce? – odwarknęłam wspierając podbródek na dłoniach.
Jest w dobrej formie – przyznał – Dlatego nie powinno cię to tak złościć.
Czy to źle,że mi zależy?
Wszystkim nam zależy,ale jednak potrafimy się opanować.
Aha,czyli ja jestem obca,bo okazuję emocje. Dobrze wiedzieć.
Pokiwałam sceptycznie głową i się zamknęłam.
Nie muszę chyba dodawać,że to Rafaelowi poszło w tym turnieju lepiej niż mnie. Zatrzymałam się na ćwierćfinale po ciężkiej walce z Angelique Kerber. Dobry wynik,jeśli idzie o korty twarde. Teraz wystarczy tylko,żeby Rafa wygrał(chociaż do tego jeszcze bardzo długa droga)a można będzie zaksięgować ten turniej do kategorii tych bezsprzecznie udanych.
I jest do tego o kroczek bliżej,bo oto Rafa wygrał trzeciego seta w tiebreaku. Wstałam z krzesła i zaczęłam klaskać jak szalona. Nigdy nie przypuszczałam,że po drugiej stronie kortu emocje są takie same,ba może nawet większe niż tam na dole aż do czasu,gdy po raz pierwszy zasiadłam na trybunach by kibicować Rafie podczas finału. Ale wtedy wygrywał. Dziś pierwszy raz mam szansę sprawdzić swoje nerwy w sprzecznej sytuacji i jak na razie przegrywam.
Novak Djokovic irytował mnie swoim zachowaniem. Te jego gesty były po prostu niesmaczne dla konesera tenisa. Owszem,Rafa i ja również pozwalamy sobie na spontaniczne wybuchy radości,ale nigdy w takiej ilości. Serb natomiast zachowywał się,jakby podbijał świat. I poniekąd tak było,ale i tak nie zmienię mojej opinii.
Koniec końców mu się udało i przyznałam Tomeu rację,że faktycznie dziś był w formie. Patrząc na pojedyncze piłki zagrywane przez obu,to Djokovic grał lepiej i odbijał mocniej. Jego przyspieszenie z obu uderzeń było niewiarygodne i Rafa nie mógł z tym nic zrobić. Kiedy leci jedna kończąca za drugą,możesz jedynie czekać aż to bombardowanie się skończy. A jeśli nie,no cóż trzeba się ratować czym popadnie i ryzykować. A kiedy i ryzyko się nie opłaca,trzeba grać do końca,ale godzić się z porażką. A czasem i mistrzowi noga się powinie wskrzeszając w myśli nadzieję.
Wiesz,że nie mogłeś nic z tym zrobić? – spytałam usiłując pocieszyć Rafaela po konferencjach.
Mogłem – spuścił głowę w akcie skruchy.
Niewiele. Też mnie wkurzał,ale po prostu był w formie. Sam mi mówiłeś jak z tym jest.
Ale kiedy jest tak blisko i daleko zarazem...jest ciężej.
Rozumiem – Objęłam go i cmoknęłam w policzek – Następnym razem będzie lepiej.


No nie. Nie wierzę,że zagapiłam się do tego stopnia,że zapomniałam,że był piątek! Tym bardziej,że edytowany już wcześniej rozdział leżał sobie i czekał. No nic. Przepraszam!