Zbliżał
się dzień wyczekiwany z niecierpliwością i wbrew pozorom nie był
to ślub,lecz turniej mistrzyń w Stambule,a ściślej mówiąc:bal
poprzedzający rozpoczęcie. Wszystkie tenisistki biorące w nim
udział(w tym ja) wbijały się w wizytowe kiecki,robiły efektowny
makijaż i układały wymyślne fryzury,a to wszystko dzięki armii
fryzjerów i makijażystów,którzy w ten jeden dzień traktowali nas
jak prawdziwe księżniczki. Dbali,byśmy dobrze prezentowały się w
oczach sponsorów,fanów i organizatorów,którzy na takie okazje
lgną do nas jak muchy do lepu. A tym razem z pewnością będzie ich
wiele,biorąc pod uwagę fakt,że wybiera się ze mną Rafa.
–
Jesteś pewien? – zapytałam
po raz kolejny – Wcale nie musisz tam ze mną iść.
–
Jestem absolutnie pewien,że
chcę ci towarzyszyć na tak ważnej uroczystości kochanie –
odparł łagodnie nachylając się nade mną i całując w odsłonięty
kark. Siedziałam na toaletce w hotelowym pokoju i przygotowywałam
włosy na przybycie fryzjera.
–
I chociaż bardzo nie lubię,jak
flesz błyska mi po oczach... – skrzywił się – To jako twój
mąż będę musiał chodzić na takie imprezy z tobą,żeby dobrze
to wyglądało w oczach sponsorów Ty jako moja żona również.
Jakby
przejmował się sponsorami...
–
Pewnie – skinęłam głową –
Dziękuję.
–
Cała przyjemność po mojej
stronie – mruknął dotykając moich warg w szybkim, ale żarliwym
pocałunku
Godzinę
później,gdy byłam już w pełni ucharakteryzowana do odegrania
roli tenisowej divy,do pokoju wrócił Rafael w idealnie skrojonym
garniturze barwy granatowej czerni z ciasno zawiązaną muszką.
Zmarszczyłam
brwi widząc jak się męczy.
–
Czemu masz tą muszkę tak
ciasno?
Chciał
zaprotestować,ale moje ręce były szybsze.
–
Tak lepiej – stwierdziłam
widząc jak oddycha z ulgą. – Do ślubnego garnituru też będziesz
miał muszkę?
–
Chyba nie – zmarszczył brwi.
–
Co to znaczy chyba? –
zaniepokoiłam się. Tylko nie kolejne zmartwienie przed ślubem!
–
Zamierzam wybrać się z tatą
po garnitur,gdy będziemy w Londynie na turnieju mistrzów.
Przygryzłam
wargę.
–
Masz coś konkretnego na oku?
–
Myślę,że postawię na
Armaniego.
Pokiwałam
głową z aprobatą.
–
W porządku. Tylko nie zostawiaj
tego na ostatnią chwilę. Nie chcę się jeszcze i tym denerwować.
–
Wciąż myślisz o rodzicach? –
spytał dotykając mojego nagiego ramienia. Zadrżałam lekko czując
zimno jego dłoni.
–
Tak – szepnęłam.
–
Moja śliczna...
Przyciągnął
mnie do siebie i pocałował w czubek głowy.
–
Wszystko się
ułoży,zobaczysz...twoje życie się zmieni...ich życie się
zmieni...wszyscy będziecie teraz szczęśliwi – mówił,a ja
czułam jak łzy cisnące się do oczu.
–
Przestań! – odepchnęłam go
i pociągnęłam nosem. Spojrzał na mnie zaskoczony,ale gdy zobaczył
moje szklące się oczy,zrozumiał.
–
Nie chciałem – wymamrotał
spuszczając głowę.
Złapałam
leżącą najbliżej paczkę chusteczek i delikatnie wytarłam oczy i
nos.
–
Już dobrze. Tylko...nie mówmy
o tym teraz.
Kiwnął
głową.
–
Mówiłem ci już,że pięknie
wyglądasz? – rzucił ni stąd ni zowąd.
Zaśmiałam
się krótko. Makijaż pewnie zdążył się nieco rozpuścić,a dla
niego wciąż jestem piękna. Wspaniale.
Dobra
wiadomość odnośnie tego turnieju brzmiała tak,że będzie na nim
Aga. Pierwszy raz jako pełnoprawna uczestniczka,a nie tylko
rezerwowa. No i był to mój drugi występ,więc mam powody do dumy.
Zła zaś brzmiała tak,że wystąpi na nim Karolinka Woźniacka. I
to jako numer jeden. Czy może być coś bardziej paradoksalnego?
Jakby
tego było mało,o ile Aga ma rację,przyjechała tu bez Rory'ego.
Zapowiada się ciekawa rywalizacja i to nie tylko na korcie.
Jeśli
ktoś chciałby zrobić karierę wśród paparazzich całego
świata,niech pojawi się na wystawnym balu w towarzystwie mistrza
światowych kortów,z którym jest się zaręczonym. Sukces
gwarantowany.
Gdy
tylko wyszliśmy z limuzyny,przykleiłam do twarzy sztuczny uśmiech
i ruszyłam na oślep przez morze fleszy z Rafą za plecami. Mnożące
się okrzyki paparazzich z całego świata dudniły mi w uszach,kiedy
w końcu stanęliśmy na „ściance”
–
Wreszcie – odetchnęłam z
ulgą wchodząc do przestronnego holu hotelu w,którym odbywał się
bal. Zamrugałam oczami i natychmiast pojawiły się jasne plamy.
–
Nie narzekaj – powiedział
Rafa rozglądając się – Bywało gorzej.
–
Kiedy wycierałam ci z twarzy
plamę w Starbucks'ie i zrobili nam zdjęcia,przez które praktycznie
zerwaliśmy? – nie mogłam się powstrzymać od drobnej
złośliwości.
–
Chociażby – mruknął
ściskając moją dłoń. – Którędy teraz?
Na
początek zrobili nam wszystkim sesję zdjęciową na zewnątrz
hotelu,zaś dopiero potem mogłyśmy udać się na bal. Rafa musiał
się porządnie wynudzić w międzyczasie popijając szampana i
wymieniać uśmiechy z przypadkowymi ludźmi. Kiedy
wróciłyśmy,zapowiedziane odpowiednio wcześniej,nie krył
zniecierpliwienia.
–
Jak poszło? – spytał
przeciskając się pomiędzy kręcącymi się w sali ludźmi.
–
Myślę,że dobrze – skłamałam
biorąc z tacy kieliszek z szampanem i upijając od razu kilka
łyków,aż poczułam bąbelki w nosie.
Karolina
patrzyła na mnie ukradkiem pomiędzy każdym ujęciem,a jak
wyczułam,że jest zdenerwowana. Jej obcisła fioletowa kiecka nie
wyróżniała się niczym szczególnym,natomiast moja biało-czarna w
połączeniu z miękkimi lokami podpiętymi z tyłu i szykownym
makijażem przyciągała wzrok zarówno ludzi,jak i szkiełka
obiektywów.
A
jak wszyscy wiedzą,Woźniacka jest bardzo spragniona uwagi mediów.
Obojętnie czy z dobrej czy złej strony.
Szła
teraz do Agi stojącej w przyciemnionym kącie sali z promiennym
uśmiechem. Patrzyłam jak entuzjastycznie i sztucznie wybucha
śmiechem i zastanawiałam się,jak zachowa się Aga. Wszak
ostatnio,w Krakowie dość jasno pokazała,że ma jej po dziurki w
nosie. Jak wszyscy mądrzy ludzie zresztą.
–
Co robimy? – spytałam Rafaela
rozglądając się nerwowo.
–
Nie wiem – wzruszył ramionami
– To twój bal. Nie powinnaś z kimś porozmawiać,zatańczyć,albo
coś?
–
Tańczyć? – prychnęłam –
W życiu.
Uniósł
brwi.
–
A na balu zwycięzców twoje
ciało mówiło co innego...
–
Na balu zwycięzców miałam
perspektywę tańca z tobą kochanie,a nie z jakimś
szejkiem-odparłam dotykając jego policzka.
Dotrwaliśmy
niemalże do końca balu;wróciliśmy do hotelu niemalże o trzeciej
nad ranem tamtejszego czasu. Rozmawiałam między innymi z Marią
Szarapową,która okazała się normalną kobietą,też niekiedy
czującą się jak piąte koło u wozu w takich sytuacjach,z Li
Na,moją wielokrotną przeciwniczką,oraz pośmiałam się trochę z
Agnieszką. Obie doszłyśmy do wniosku,że Caroline zachowuje się
po prostu śmiesznie. Kiedy dotarliśmy do hotelu,Rafa natomiast
narzekał,że nie ma Sereny Williams.
–
Czemu tak bardzo zależy ci na
jej obecności –spytałam podejrzliwie,zapalając wszechobecną
czerwoną lampkę.
–
Nie wiesz co to znaczy chodzić
na imprezy z Sereną – odparł tonem znawcy.
–
Więc może mi wyjaśnisz?
–
Z nią ten bal wyglądałby
zupełnie inaczej. Nie byłoby tak sztywno. Potrafi rozbawić
człowieka do łez. Jeśli zna się na tyle dobrze angielski. –
zmarszczył brwi.
–
No właśnie – powiedziałam
po angielsku – Może w końcu byś nad nim popracował?
Machnął
ręką.
–
Nie teraz. – odparł z
akcentem – Mamy za dużo rzeczy na głowie.
-Na
przykład takich?-uniosłam brew i jednym płynnym ruchem pociągnęłam
suwak sukienki w dół.
Odetchnął
głęboko i z trudem pokręcił głową.
–
Nie dzisiaj Kinga. Jestem
zmęczony.
–
Nie wierzę. – przygryzłam
wargę i podeszłam bliżej skubiąc płatek jego ucha.
–
Nie. – powtórzył z naciskiem
i wzdrygając się lekko,wziął mnie za ręce.
–
Dlaczego? – spytałam wracając
na hiszpański.
–
Bo chcę ci coś powiedzieć.
Tylko...ubierz się,dobrze?
–
Już – mruknęłam gdy
chłodna,satynowa koszulka nocna owiała moje ciało.
Zrzucił
koszulę na podłogę i podniósł mnie,po czym położył na łóżku.
Westchnęłam chcąc więcej,ale jedyne co zrobił to pocałował
moją dłoń i podparł głowę ręką.
–
Dobrze. Co jest tak ważne,że
nie może poczekać do jutra?
–
Hmm...
Wodził
palcem po koronkowym wzorze na koszuli nocnej przyprawiając mnie o
lekki dreszczyk.
–
Przemyślałem to co mi
powiedziałaś w Nowym Jorku...
Zamrugałam
starając się przypomnieć o co takiego mogło chodzić,a nie
chciałam spotkać się z ewentualną odmową.
Ach
tak. Dom.
Przełknęłam
ślinę
–
No i?
Westchnął
ciężko wciąż kreśląc palcem wzory. Syknęłam ze
zniecierpliwienia i zmusiłam,by spojrzał mi w oczy.
–
Masz rację. Powinienem przestać
myśleć wyłącznie o sobie i zastanowić się poważnie nad naszą
przyszłością. Nie mogę wiecznie mieszkać z matką,choćbym nie
wiem jak bardzo ją kochał.
Przełknął
ślinę i zdałam sobie sprawę z jakim trudem przychodzi mu
wypowiedzenie tych słów.
–
A skoro zamierzamy stworzyć
rodzinę... – Kontynuował cierpliwie znosząc moje pełne
niedowierzania spojrzenie – Będziemy musieli zacząć wszystko od
nowa.
–
Och Rafael... – jęknęłam i
oplotłam ramiona wokół jego szyi. Poddał się mojemu dotykowi z
rozluźnieniem,które przebiegło falą przez jego naprężone ciało.
– Dziękuję. Wiem,że to dla ciebie trudne,ale mam nadzieję,że
nie pożałujesz. Postaram się ci to wynagrodzić. – Uśmiechnęłam
się ciepło gładząc go po policzku. – Chociaż myślałam,że
zapomniałeś...
–
Nigdy nie zapominam o takich
sprawach – oznajmił poważnie poddając się dotykowi moich
palców.
–
Doskonale – zaśmiałam się –
Rozmawiałeś już z kimś o tym?
–
Z mamą. Powiedziała,że w
głębi duszy była na to gotowa. Nie wyobrażała sobie,żeby miało
być inaczej,rozumiesz?
Pełne
żalu westchnienie dało mi do zrozumienia,że bynajmniej nie była
to łatwa rozmowa. No cóż,on miał na głowie rozmowę z matką
odnośnie przeprowadzki,ja zaś musiałam się zmierzyć z rozstaniem
rodziców. Na samą myśl wstrząsnął mną dreszcz i szybko
skupiłam się na odpowiedzi.
–
Każda matka musi pogodzić się
z tym,że jej dziecko odejdzie z domu,prawda?
Tylko
nie moja – dodałam
ze smutkiem w myślach
–
Prawda – skinął głową –
Prędzej czy później.
–
Cóż,po tym co wyczyniamy
niekiedy w nocy zapewne będzie wdzięczna za odrobinę spokoju? –
mrugnęłam porozumiewawczo przeciągając się.
Uśmiechnął
się półgębkiem ukazując dołeczek w policzku.
–
Chociaż tyle na jej korzyść.
–
Rafael,twoja mama jest dorosła.
Poradzi sobie. Będzie nas miała w pobliżu. Zawsze będzie mogła
liczyć na naszą pomoc. – powiedziałam ściskając jego dłoń.
–
Tak – westchnął – Ale to
już nie będzie to samo. Chcę żeby była bezpieczna. Nie mógłbym
znieść myśli,że mogłoby się jej coś stać.
Czułam
że to nie będzie tak łatwe jak się wydawało.
–
Nic jej się nie stanie. Nie
pozwolimy na to – Uśmiechnęłam się ciepło z całego serca
pragnąc zakończyć tę niezręczną dyskusję.
W
końcu opuścił ramiona odprężony i uśmiechnął się szeroko
przywołując wszystkie swoje urocze dołeczki.
–
Masz rację. Nie powinienem aż
tak się martwić.
Mruknęłam
coś w odpowiedzi i podniosłam się.
–
Może chcesz żebym zrobiła ci
masaż?
–
Nie,dziękuję – pokręcił
głową – W tej kwestii ufam wyłącznie Titinowi.
–
Na pewno? – szepnęłam
siadając za nim okrakiem i delikatnie ugniatając palcami jego
masywny kark. – W tym również jestem dobra.
Przeciągły
jęk potwierdził moje słowa.
–
Nie przestawaj – mruknął.
–
Nie zamierzam – odparłam
dotykając ustami jego ramienia.
Hej hej,jak Wam mijają święta? Dobrze,że to tylko 3 dni,tyle jeść... xD
Tyle wolności <3 Na uczelnię i o ile się nie mylę,do szkół dopiero po nowym roku,jak cudownie. W tym wypadku życzę wszystkim miłego odpoczynku :*
Gatique