– Co ty tu robisz? –
spytałam słabo odkładając kubek na stolik z głośnym trzaskiem.
Rafael stał w progu i oddychał szybko. W jego oczach malowała się
ulga. Poza tym był nieuczesany,a guziki jego koszulki polo były
rozpięte. Gdy podszedł bliżej,wyczułam od niego słabą woń
alkoholu. Ja po wczorajszej nocy pachniałam zapewne nie lepiej.
Kątem oka dostrzegłam Toniego i Sebastiana,którzy szeptali coś
między sobą,a w końcu Toni skinął ręką na brata i wyszli z
domu. Skuliłam się podciągając kolana pod brodę.
– Kinga,kochanie,tak się o
ciebie martwiłem... – Rafael usiadł na krawędzi sofy i dotknął
lekko mojego kolana. Odepchnęłam jego rękę.
– Tak? Szkoda,że nie
martwiłeś się,kiedy wsiadłam do samolotu i leciałam jak
najszybciej do domu by zrobić ci niespodziankę... – urwałam
czując ponownie napływające do oczu łzy. Otarłam ze złością
oczy.
– Uwierz mi,martwiłbym
się,gdybym wiedział,że to robisz-odparł spokojnie,chociaż jego
oczy zdradzały niepewność. – Powiedz mi,gdzie byłaś całą
noc?
Był tak spokojny i tak
delikatny,że od razu zmiękło mi serce. Rozluźniłam się lekko i
opuściłam nogi. Wciąż jednak unikałam kontaktu fizycznego.
– Poszłam do paru
klubów,wypiłam kilka drinków,potańczyłam sobie...
W rzeczywistości to tylko
częściowo była prawda. Najpierw szlajałam się bez celu po
mieście ocierając łzy,aż w końcu mi przeszło i postanowiłam
zrobić mu na złość upijając się do nieprzytomności i łażąc
od klubu do klubu. Przez mgłę pamiętam telefon do Sebastiana-nie
wiem,dlaczego akurat do niego,ale za nic nie mogę przypomnieć sobie
co robiłam w międzyczasie. I może lepiej,żebym nie wiedziała.
– Dlaczego nie wróciłaś do
domu? – spytał rozpaczliwie.
– Sądzisz,że chciałam na
ciebie patrzeć,po tym co zrobiłeś? – wycedziłam przez zęby.
Rafael westchnął i przejechał
dłonią po twarzy.
– Nie,myślałem,że jak
trochę ochłoniesz,to będziesz chciała mnie wysłuchać –
powiedział zimno,chociaż wiedziałam ile opanowania
potrzebował,żeby to wyznać.
Zamilkłam na chwilę zanim
znowu powiem coś,czym ostatecznie przypieczętuję rozpad mojego
małżeństwa. Rafa jak zwykle okazał się błyskotliwy. Na chłodno
to wszystko może wyglądać nieco inaczej. Już gorzej przecież być
nie może.
– Opowiedz mi jak to było –
zdecydowałam po namyśle.
– Jednak zdecydowałaś się
dać mi szansę? – spytał z ironią. – No dobrze,jeśli mam
jeszcze jakąś szansę to chcę ją wykorzystać. Wczoraj po
treningu zadzwoniła do mnie Emeline.
Całą siłą woli powstrzymałam
się przed prychnięciem.
– Chyba płakała,a na pewno
była przygnębiona. Spytała czy może wpaść i pogadać.
Pomyślałem wtedy,że może chce powiedzieć,co ją dręczyło w
Paryżu i się zgodziłem.
Skinęłam głową. Teraz
rzeczywiście sytuacja zaczęła wyglądać inaczej. Gdybym miała
szansę na wyciągnięcie z niej jakichś informacji też bym się
nie wahała.
– No to wpadła. Zdziwiłem
się,bo kupiła wino. Zaczęliśmy rozmawiać...
– Powiedziała ci,co było
powodem jej dziwnego zachowania? – wtrąciłam nie mogąc
powstrzymać ciekawości.
– Nie – przyznał z
rozczarowaniem. – Chodziło jej o Fernando.
– Fernando?
– Tak. Podobno się
spotykają,ale ostatnio przyłapała go z inną.
– Nic dziwnego – Prawie
zapomniałam o celu tej opowieści.
– Hm,owszem. A potem gadaliśmy
o innych rzeczach. Jakieś błahostki. Nagle się do mnie przysunęła
i stwierdziła,że jestem lepszy niż Fernando. No a resztę już
znasz.
Usiłowałam poukładać tę
wersję wczorajszych wydarzeń w głowie. To co przedstawił Rafael
było prawdopodobne i coraz bardziej skłaniałam się ku wybaczeniu.
Dręczyła mnie jeszcze jedna rzecz.
– Dlaczego jej nie odepchnąłeś
kiedy cię pocałowała?
– Byłem zaskoczony. W jednej
chwili mówi jak bardzo cierpi z powodu Nando,za z drugiej rzuca się
na mnie. Nie orientuję się za bardzo w zachowaniach kobiet-bo
zresztą który facet się orientuje-ale to nie jest chyba normalne?
– Nie,nie jest – zgodziłam
się.
– To...wybaczysz mi? –
spytał nieśmiało Rafael dotykając mojej dłoni. Zaczęło
ogarniać mnie przyjemne ciepło.
– Tak – załkałam i
przytuliłam się do niego mocno. Znów się rozpłakałam,może nie
ze szczęścia,ale na pewno z ulgi.
– Cichutko – szepnął
gładząc mnie po włosach – Już dobrze.
– Przepraszam,że cię od razu
oskarżyłam – wymamrotałam unosząc głowę znad zmoczonej moimi
łzami koszulki.
– Cóż,z twojej perspektywy z
pewnością wyglądało to jednoznacznie,więc przyznaję,miałaś
prawo. Ale najbardziej mnie zabolało,że nie wróciłaś na noc.
– Byłam wściekła...
– Rozumiem. Znam cię przecież
– mrugnął do mnie i zaśmiałam się pociągając nosem.
Trwaliśmy jeszcze przez chwilę
w objęciach,aż zaburczało mi głośno w brzuchu. Nie jadłam nic
od zeszłej nocy,ale do te pory nie byłam w stanie odczuwać niczego
prócz żalu.
Rafael zachichotał i wstał
pociągając mnie za sobą.
– Chodź kochanie. Wracajmy do
domu.
Wsiedliśmy do samochodu mijając
Toniego i Sebastiana. Widząc,że się pogodziliśmy skinęli jedynie
głowami.
W domu Rafael od razu ruszył do
kuchni. Usiadłam więc za stołkiem barowym i podparłam głowę
dłońmi.
– Na co masz ochotę? –
spytał ze swoim rozbrajająco niewinnym uśmiechem.
– Na cokolwiek. Wprost umieram
z głodu – jęknęłam.
– Hm,prawdę mówiąc ja też.
– przyznał – Co powiesz na makaron z krewetkami?
– O tej porze? –
zmarszczyłam brwi patrząc na wskazujący wpół do jedenastej
zegar.
– A dlaczego by nie? –
wzruszył ramionami. – To prawie pora lunchu.
– No dobrze. Wiesz,przecież,że
go uwielbiam. W ogóle uwielbiam jak gotujesz.
Uśmiechnął się po raz
kolejny,tym razem trochę się czerwieniąc. Szybko odwrócił się
więc tyłem i zaczął wyjmować produkty i garnki z szafek.
Zachichotałam cicho obserwując
jego kształtne pośladki. W liceum chodziłam do klasy z
dziewczyną,która miała tyłek jak nadmuchany. W podobnej sytuacji
jest Rafa,ale akurat u faceta taki tyłek mi się podoba. A może to
dlatego,że należy do mojego wymarzonego mężczyzny?
Do
moich nozdrzy zaczął docierać aromatyczny zapach oliwy i czosnku,a
po chwili rozległ się syk wynikający z połączenia krewetek z
olejem na patelni. Żołądek ścisnął mi się boleśnie,a głowa
wciąż bolała po wczorajszych ekscesach,a mimo to zaczynałam czuć
się szczęśliwa. Epizod z poprzedniego wieczoru się nie liczył.
Liczyliśmy się tylko Rafael i ja.
Nakryłam
do stołu i zjedliśmy śmiejąc się i dyskutując jak przykładna
para z reklam telewizyjnych. Tak jakby zupełnie nic się nie
wydarzyło. Zerwałam się by namoczyć talerze,ale Rafael
powstrzymał mnie dłonią.
– Siedź.
Ja się tym zajmę.
Usiadłam
więc z powrotem i obserwowałam,jak mój mąż schyla się i
prostuje. Na moje policzki wstąpił rumieniec pożądania.
Zastanowiłam się ułamek sekundy,ale zanim zdążyłam cokolwiek
zrobić,zadzwonił jego telefon.
– Odbierz-westchnęłam
z rezygnacją.
– Teraz?
– spytał ze złością,ale spełnił moją prośbę.
– Halo?
– rzucił do słuchawki i zmarszczył brwi – Czego jeszcze
chcesz?
To
musiała być Emeline.
– Ty
chyba żartujesz – prychnął. Wymamrotałam parę niecenzuralnych
słów tak,aby mnie usłyszała.
– To
Kinga – wyjaśnił – Tak,wróciła. Nie dzwoń do mnie więcej.
Porozmawiam z tobą później.
Rozłączył
się i rzucił telefon na blat.
– Czego
chciała?
– Uznała,że
od wczoraj jesteśmy razem. Ale wyprowadziłaś ją z błędu –
pochylił się i cmoknął mnie w usta.
– Co
za...
Naszła
nas,a właściwie mnie ochota na kąpiel. Rafa oczywiście postanowił
się przyłączyć.
Dopadł
mnie rozchlapując nieco wodę i ujął twarz w dłonie składając
na mych wargach kolejny namiętny pocałunek. Przypomniał mi się
pierwszy miesiąc naszego związku,kiedy wyjeżdżałam z
Cincinnati,a on przyjechał i wskoczył bez wcześniejszej zapowiedzi
do mojej wanny. Najadłam się wtedy strachu i wstydu,bo przyłapał
mnie przy okazji na fałszowaniu. Wtedy wszystko było takie jak być
powinno,a wręcz zbyt doskonałe.
Podzieliłam
się tym spostrzeżeniem z mężem.
– Teraz
też jest idealnie – stwierdził przeczesując mokrymi palcami moje
włosy. Siedział w rozkroku opierając się o wannę,a ja między
jego nogami opierając się o jego tors.
– Wcale
nie – westchnęłam przelewając pianę między palcami.
– Wciąż
to przeżywasz?
– Nie
zapomnę o tym tak łatwo. Wiem,że nie chciałeś,ale jednak to
zrobiłeś.
– Będzie
mnie to dręczyło ilekroć na nią popatrzę – westchnął głośno.
– Trzeba
coś w jej sprawie w końcu zrobić. Mam jej już po dziurki w nosie.
– Dajmy
jej jeszcze jedną szansę...
– Ile
jeszcze? – Obróciłam się w kierunku jego twarzy – Mamy przez
nią same kłopoty,nie widzisz tego?
Zacisnął
usta i zasępił się. Usiłował podjąć jakąś decyzję,ale żadna
z nich nie była łatwa.
– Wiem
kochanie,że chciałbyś dla wszystkich jak najlepiej – dodałam
łagodnie – Ale spójrz prawdzie w oczy. Przez nią niemalże byśmy
się rozstali.
Nie
do końca było to prawdą,ale nie miałam już pomysłu jak na niego
wpłynąć.
– Powiedziałem,że
z nią porozmawiam – odezwał się niepewnym tonem.
– Sama
rozmowa tu chyba niewiele pomoże. Albo nam powie o co jej
chodzi,albo wylatuje – oznajmiłam stanowczo. Już dawno miałam to
zasugerować,ale jak do tej pory nie miałam wystarczającego powodu
i tyle odwagi. Czas zrobić z nią porządek raz na zawsze.
– Chcesz
ją zwolnić? – zdziwił się Rafael i poruszył się gwałtownie.
– Najwyższa
pora.
Westchnął
i przeczesał palcami moje włosy. Były
mokre i pachniały olejkiem
kokosowym,który
rozsmarował mi wcześniej na włosach.
– W
porządku. – przytaknął po chwili namysłu – Emeline musi
odejść.
– Dziękuję
– cmoknęłam go w usta z uśmiechem.
– Nie
zamierzam po raz kolejny cię stracić – szepnął całując moje
ramię.
Czułam,że
wszystko wraca na właściwe tory.
No moje kochane,czas na odrobinę sielanki,ale obiecuję,że to jeszcze nie koniec przygód :) Nie wiem co to jeszcze dodać więc pozostanę na buziakach :*