Omiotłam wzrokiem swoje odbicie w
lustrze i uśmiechnęłam się. Miałam na sobie czarne legginsy i
kremową bluzkę z długim rękawem podkreślającą sporych
rozmiarów brzuch. Następnie przeczesałam grzebieniem włosy,które
w ostatnich miesiącach zwiększyły swoją objętość i nabrały
blasku. Również i cera uległa zmianie-stała się bardziej
promienna i nie widać było worków pod oczami powstałych w wyniku
nieprzespanych nocy,kiedy zaczynały boleć mnie piersi czy plecy.
-Kinga!-zawołał przeciągle Rafael z
dołu-Jeśli zaraz nie zejdziesz,spóźnimy się.
Wybieraliśmy się na kontrolę do
ginekologa. Zazwyczaj jeździłam sama,ale odkąd przekroczyłam
piąty miesiąc,Rafael zaczął się o mnie martwić(nic nowego) i
jeśli tylko był w domu,jeździł ze mną. Poza tym,mimo iż zaczął
się piąty miesiąc,wciąż nie znaliśmy płci dzieci. Kiedy
pojechał ze mną pierwszy raz,były obrócone i nijak nie dało się
stwierdzić. Potem doktor Alves-Valera została pilnie wezwana na
oddział i nie było na to czasu,albo nie było go przy mnie,a bardzo
chciałam poznać tę nowinę razem z nim. Mam nadzieję,że teraz w
końcu się uda.
-Już idę!-odkrzyknęłam przeciągając
błyszczykiem po wargach. Chwyciłam torebkę i zeszłam na dół.
Rafael stał przy drzwiach z rękoma w
kieszeniach jasnych dżinsów i spoglądał na boki. Jego ściągnięta
twarz rozjaśniła się na mój widok.
-Wreszcie-jęknął-Ile można czekać?
Zachichotałam i cmoknęłam go
policzek.
-Trochę mi zajmuje wciągnięcie
bluzki na brzuch,wiesz?
-Strach pomyśleć co będzie za trzy
miesiące-mruknął przepuszczając mnie w drzwiach wejściowych.
W samochodzie zadzwonił mi telefon.
-Halo?
-No powiesz wreszcie czy będą
dziewczynki czy chłopcy?-jęknęła na wstępie Gisela-Pico nie daje
mi żyć. Założyliśmy się i nie mam zamiaru przegrać.
-Nie chcę nawet wiedzieć o
co-zaśmiałam się przyciskając telefon mocniej do
ucha-Giselo,mówiłam ci,jeśli tylko się dowiem o płeć,natychmiast
do ciebie zadzwonię. Właśnie jedziemy do lekarza,więc może uda
się coś stwierdzić.
-Hm,w porządku. Ale masz
zadzwonić!Przyjedziemy do was niedługo.
-Naprawdę?-pisnęłam-To
cudownie!Kiedy?
-Najpierw masz się dowiedzieć co
nosisz w brzuchu. A potem się zobaczy.
Mogłabym przysiąc,że pokazała
język.
-Małpa-skwitowałam.
-A ja Gisela.
Parsknęłam śmiechem. Rafael uniósł
brew wjeżdżając na podjazd.
-Muszę kończyć. Odezwę się. Pa pa.
Wysiadł z samochodu i otworzył mi
drzwi. Wygramoliłam się w miarę zgrabnie.
-Czy to Gisela?-spytał.
-Tak. Przyjadą do nas,ale dopiero jak
poznamy płeć dzieci.
-Wspaniale-uśmiechnął się. Trochę
czasu w towarzystwie przyjaciół dobrze zrobi nam obojgu.
Czwarte piętro szpitala w Manacor było
wyludnione. Zdziwiło mnie to,bo zazwyczaj wypełnione było
pacjentami dwóch kardiologów oraz pacjentkami doktor Alves-Valery.
Przeszły mnie ciarki. Ciekawe,co się stało?
Ze swojego gabinetu wyskoczyła moja
ginekolog. Zauważyła nas i uniosła palec mijając nas truchtem.
-Dzień dobry. Sekundkę,dobrze?Proszę
wejść do gabinetu a ja zaraz wrócę.
Obejrzeliśmy się za nią i
popatrzyliśmy po sobie ze zdziwieniem. W gabinecie było cicho i
pusto jak na całym piętrze. Jedynym śladem obecności lekarki był
jej fartuch przewieszony przez krzesło.
Wróciła po jakichś pięciu minutach
z lekko zaróżowionymi policzkami i zajęła miejsce przy oknie
przerzucając włosy przez ramię. Sapnęła cicho i pokręciła
głową kreśląc kilka podpisów na papierach.
-Najmocniej przepraszam za
spóźnienie,ale odkąd doktor Ibarra wziął urlop i przejęłam
jego pacjentki mam tu istne urwanie głowy.
-Nie było nikogo na
korytarzu-zauważyłam ze zdziwieniem.
-Bo większość pacjentek nie ma
pojęcia,że on jest na urlopie i muszę sama się nimi
zająć-pokręciła głową-Dobrze,zatem zajmijmy się panią.
Zajrzała do karty pacjenta,a potem w
kalendarz.
-Tak...czyli siedemnasty tydzień.
Wciąż chcieliby państwo znać płeć dzieci,prawda?
Skinęliśmy zgodnie głowami. Rafael
ścisnął delikatnie,lecz stanowczo moją dłoń,a mnie przeszedł
prąd zupełnie jak podczas każdego jego dotyku zanim pierwszy raz
poszliśmy do łóżka.
-Proszę tędy.
Przeszliśmy do pomieszczenia ze
sprzętem do USG. Podobnie jak gabinet było przestronne i czyste,ale
pomalowane na bladozielony kolor. Gdyby takie ściany były w
gabinecie tego podrzędnego lekarza we Wrocławiu, z pewnością
lepiej przyjęłabym lawinę informacji jaka na mnie spadła.
Oparłam głowę o wzniesienie
wyścielonej materiałem kozetki i podwinęłam bluzkę. Rafa usiadł
obok doktor ponawiając uścisk dłoni. Uśmiechnął się
uspokajająco,ale w jego oczach dostrzegłam psotne ogniki
ciekawości. Przewróciłam w duchu oczami. Mój mały chłopiec.
-Jak się pani czuła w ostatnich
dniach?-spytała Alves-Valera smarując mi brzuch.
-Pierwszy raz od zajścia w ciążę
wspaniale-przyznałam starając się nie wąchać paskudnej mazi.-Nie
mam już nudności ani nie jestem senna.
-Za to bez przerwy jesz-wtrącił
Rafael.
-Oj tam!-burknęłam.
Lekarka zaśmiała się
perlistym,dziewczęcym śmiechem i w kącikach jej oczu pojawiły się
małe zmarszczki.
-To normalne-odparła poprawiając
włosy.-Proszę tylko pamiętać,że zasada „jem za dwoje” jest
wyssana z palca.
-W jej wypadku za troje-Rafa zrobił
się zaskakująco dowcipny. Pewnie chciał rozładować napięcie
oczekiwania.-Niech się pani nie martwi,pani doktor. Dobrze o nią
dbam.
Chciałam pokazać mu język,ale
uprzedził mnie gładząc subtelnie moje kostki.
-Nieczęsto słyszy się to z ust
przyszłych ojców-stwierdziła kierując monitor w naszą stronę.
Otworzyłam bezgłośnie usta na widok naszych dwóch kruszynek.-Mam
nadzieję,że to prawda. No,ale starczy tych pogaduszek. Co my tu
mamy?
Wykonała kilka ruchów;przesunęła
głowicą po moim brzuchu,wcisnęła jakiś przycisk i kliknęła
myszką. Gdy to zrobiła uśmiechnęła się i zacisnęła
tryumfalnie pięść.
-Co?-wydusił Rafael na granicy
wytrzymałości. Niestety odbiło się to na mojej dłoni.
Przybliżyła nieco obraz,ale wciąż
niewiele na nim widziałam.
-Mogę państwu powiedzieć,że dzisiaj
bez problemu uda się określić płeć.
-Wreszcie-westchnęłam.
-No to już-warknął Rafael nieco zbyt
ostro.
Popatrzyła na niego lekko zmieszana i
skupiła wzrok na widoku w monitorze. Wzięła do ręki długopis i
wskazała na dziecko po prawej stronie.
-To chłopiec. Jeśli się państwo
przyjrzą,mogą zobaczyć narządy zewnętrzne,ale dzieci są bardzo
ściśnięte i trzeba bardzo się skupić.
Wypuściłam cicho powietrze i
spojrzałam na Rafaela. Miał łzy w oczach.
-Wspaniale. A drugie?-spytałam cicho.
-No,tu już będzie większy
problem-uśmiechnęła się doktor-Da się to zauważyć dopiero w
większym powiększeniu,ale widziałam wyraźnie zalążki macicy i
jajników.
-Chłopiec i dziewczynka-szepnęłam
spoglądając na męża. Niemalże zmiażdżył mi rękę,ale nie
chciałam,żeby zwolnił uścisk choć na chwilę. Poruszył
ramionami kilka razy,ale nie widziałam jego łez,bo mnie samej obraz
się rozmazał.
Alves-Valera chrząknęła i opanowałam
drżenie.
-Rozumiem państwa wzruszenie,ale
chciałabym wykonać jeszcze jedno USG aby wykluczyć ewentualne wady
serca.
-Och,w porządku-zamrugałam oczami
uwalniając rzęsy od ciężaru kropel.
Znowu kliknęła jakiś przycisk i w
pomieszczeniu rozległ się pulsujący dźwięk.
-To serce?-spytał Rafael opanowując
się w końcu.
-Nawet dwa.-skinęła głową.
Po chwili wyłączyła monitor i
chciała wytrzeć mi brzuch,ale mój mąż ją uprzedził.
Uśmiechnęła się tylko a ja cieszyłam się jego dłońmi
przesuwającymi po zaokrąglonym brzuszku z namacalną miłością.
W gabinecie złożyła dłonie w
piramidkę.
-Wygląda na to,że ciąża rozwija się
prawidłowo,dzieci pomimo tego drobnego zachwiania w dziesiątym
tygodniu są prawidłowych rozmiarów no i wykluczam wady w rozwoju
serca.
-Całe szczęście-odetchnęłam z
ulgą.
-A odczuwała już pani kopnięcia?
-Jeszcze nie-przygryzłam wargę,bo
oboje czekaliśmy na to z niecierpliwością.-Czy to źle?
-Nie ma reguły określającej
jasno,kiedy powinny się pojawić,aczkolwiek proszę dać mi znać
jeśli do końca miesiąca się nie pojawią.
Zapisała coś w mojej karcie i
wręczyła mi oderwaną karteczkę.
-W takim razie to wszystko. Zapraszam
za dwa tygodnie.
Przed parkingiem Rafa złapał mnie
niespodziewanie i okręcił wokół własnej osi.
-Co robisz,wariacie!-pisnęłam bijąc
go w pierś.
-Cieszę się-odparł przyciągając
mnie do siebie.-Że jesteś zdrowa i że dzieci są zdrowe.
-Ja też-mruknęłam przytulając się
do jego torsu,a potem uniosłam głowę-A cieszysz się bardziej na
synka czy córeczkę?
-Wiesz przecież,że ważne jest by
były zdrowe.
-Tak tak. Ale widziałam jak zaszkliły
ci się oczy,kiedy powiedziała o chłopcu.
Rafael westchnął i rozluźnił uścisk
spoglądając mi prosto w oczy.
-Odkąd zaczęliśmy się
spotykać,wyobraziłem sobie kilka razy ciebie z naszym synem w
ramionach. Śmiałaś się i przytulałaś go a on z piskiem chciał
ci uciec. To było...coś niesamowitego. Nigdy czegoś takiego nie
doświadczyłem.
Otworzyłam usta ze zdziwienia.
-Czemu wcześniej nie powiedziałeś?
Wzruszył ramionami ze skruchą.
-Chyba nie chciałem cię straszyć na
zapas czymś poważnym.
-Ojej-wymruczałam i pocałowałam go
szybko.-To urocze. Ale będziesz musiał podzielić spędzać też
czas z jego siostrzyczką.
-Naturalnie. Jak sobie pomyślę o
małej wersji ciebie robi mi się słabo z radości.
-Skąd wiesz,że akurat mnie?-uniosłam
brew.
-Bo córeczka powinna być podobna do
mamy. Ale nie piękniejsza,bo miałbym poważny dylemat.
-Komplemenciarz-pokręciłam głową
ciągnąc go do samochodu.
*
Otworzyłam oczy i zamrugałam
gwałtownie słysząc pukanie do drzwi. Ostrożnie wstałam z kanapy
odkładając otwartą książkę leżącą mi na brzuchu.
Rety,musiałam porządnie zasnąć!
-Idę idę-mruknęłam słysząc
kolejne pukanie. W progu stała Emeline.
-Cześć-obrzuciła mnie przenikliwym
spojrzeniem-Dobrze się czujesz?Wyglądasz blado.
Odruchowo dotknęłam policzka.
-Nie. Zdrzemnęłam się trochę i
zbudziłaś mnie. Wejdź.
Wkroczyła do salonu pewnym krokiem
postukując wysokimi obcasami w kolorze fuksji. Usiadłam na sofie i
ponownie przykryłam się kocem.
-Przepraszam,że ci przerwałam ale
powinnaś rzucić okiem na te papiery-usiadła w fotelu i wyjęła z
torebki plik kartek.
Jęknęłam na ich widok.
-Muszę?Wiesz jak tego nie cierpię.
-A myślisz,że ja lubię?Za to mi
płacicie.-przejrzała je i wręczyła mi. Dawna Emeline wciąż
czasem lubi się ujawniać. -Zaczynasz być w centrum
zainteresowania. Tu jest mnóstwo ofert wywiadów,sesji i tak dalej i
moje notatki dotyczące filtru informacji.
Przekartkowałam dokumenty.
-Jeśli chodzi o sesje zdjęciowe to
chyba wiesz,że nie ma takiej opcji. Co do wywiadów muszę
porozmawiać z Rafaelem.
Emeline odchyliła się do tyłu i
przeczesała grzywkę paznokciami w kolorze burgunda.
-Tak myślałam,ale wolę więcej nie
podpadać.
Zapanowała niezręczna cisza. Po
naszej rozmowie w szpitalu znacząco się zbliżyłyśmy,co
oczywiście nie podobało się mojemu mężowi. Zacisnął zęby
dopiero gdy wytłumaczyłam mu,jak bardzo potrzebne jest jej jakieś
zajęcie po traumatycznych przejściach. Wciąż jednak był wobec
niej nieufny,a ona sama się go bała.
-Hm,a co z wizerunkiem
medialnym?-przerwała linię napięcia Emeline-Ile mogę wyjawić?
-Możesz podtrzymywać,że oboje z
Rafaelem mamy się dobrze.
Pierwszy raz w życiu cieszyłam się,że
nie pojechałam na turniej w roli kibica. Podczas finału Australian
Open Rafa doznał kontuzji pleców. Dobrze,że była ze mną
Maribel,bo na widok jego łez robiło mi się słabo i musiałam
martwić się nie tylko o niego,ale i dzieci. Przegrał w czterech
setach z Wawrinką i mimo zachowanego honoru podczas dekoracji nie
wytrzymałam i się rozryczałam. Tak się o niego bałam.
A kiedy wrócił było jeszcze gorzej.
Badania,diagnozy,odpoczynek. Nie mogłam znieść widoku jego
cierpienia,a on nie mógł znieść myśli,że przez niego znów mogę
wylądować w szpitalu i nie mieć tyle szczęścia co ostatnio. To
były trudne dwa tygodnie,dlatego ucieszyłam się na myśl,że dziś
po południu pierwszy raz od finału wyjdzie na kort.
-A tak jest?
-Tak.-skinęłam głową-Rafa już
trenuje i byliśmy dzisiaj na USG.
Dotknęłam brzucha uśmiechając się
enigmatycznie.
-Synek i córeczka mają się dobrze.
-Och-rozszerzyła oczy ze
zdumienia.-Już wiadomo?
-No,w końcu.
-To cudownie. Gratuluję.
Chciała zabrzmieć radośnie,ale w jej
głosie łatwo dało się zwęszyć smutek. Odkąd sama
poroniła,często odpływała myślami w kierunku dziecka i widać
było,że moja radość nieco ją tłamsi. Wycierpiała jednak
tyle,że ma dość doświadczenia by się z tym pogodzić.
Szybko zmieniłam temat pozwalając jej
nabrać tchu. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły i stanął w
nich mój mąż objuczony torbami. Zesztywniał widząc w salonie
Emeline,ale zmusił się do sztywnego skinięcia głową,po czym
obrócił się na pięcie i wszedł na górę.
-To ja już pójdę-poderwała się
Emeline-Mam wszystko co chciałam.
-Zostań jeszcze
trochę-zaoponowałam-Nudzi mi się leżenie cały dzień.
Pokręciła stanowczo głową.
-Wolę nie ryzykować. Dobrze jest znów
pracować,ale Rafa szybko mi nie wybaczy,więc lepiej zejdę mu z
drogi.
Skinęłam tylko głową. Nie było
sensu się sprzeczać.
Pożegnałyśmy się i udałam się na
górę. Rafael krzątał się po garderobie. Był bez koszulki;szukał
jakiejś w szafie,ale odezwałam się:
-Po co ci koszulka?
Odwrócił się w moją stronę ze
zdziwioną miną.
-Twoja przyjaciółka już
poszła?-spytał beznamiętnie.
Przewróciłam oczami słysząc ile
ironii wkłada w słowo na p. Podeszłam do niego wolnym krokiem.
-Oj dałbyś już spokój-oparłam ręce
na jego torsie i spojrzałam nań wyzywająco-Miała w życiu
ciężko,teraz też ma,więc chcę jej pomóc.
-Masz dobre serce kochanie,ale nie
uważam,żeby to był dobry pomysł.
-A ty znowu swoje!Tłumaczyłam ci
już,że mamy ze sobą dobry kontakt i dobrze się spisuje jako
rzeczniczka prasowa.
-Jakbym słyszał ciebie przed paroma
miesiącami...
-Ale wtedy było inaczej. Nie
wiedzieliśmy nic o niej. A ona potrzebuje nas. Potrzebuje rodziny.
Rafael zamilkł i zacisnął usta.
Słowo daję,duże,uparte dziecko.
-Kochanie,ona próbowała stworzyć
sobie rodzinę trzy razy. Za każdym razem sama i w inny sposób.
Jeśli nie powiedzie jej się czwarty raz,może się załamać
znowu,a już zaczęła stawać na nogi.
Rozluźnił się nieco i westchnął.
-Dobra,postaram się być dla niej
milszy. Ale robię to tylko dla ciebie.
-Okej.
Puścił mnie i sięgnął ręką do
szafy. Powstrzymałam go.
-Mówiłam serio o tej
koszulce-mrugnęłam i zdecydowanie pociągnęłam go w stronę
sypialni.
Nie,nie pomyliły mi się dni tygodnia,dziś czwartek,ale jutro cały dzień jestem w podróży za granicę,dlatego rozdział wyjątkowo dzisiaj. Następny postaram się jednak dodać normalnie w piątek,bo jakiś tam dostęp do Internetu będę posiadać ;)
xoxo
A widzisz, coś mnie tknęło, żeby tu dziś zajrzeć ;)
OdpowiedzUsuńJuż myślałam (i wystraszyłam się), że będzie poważniejszy skok w czasie, bo nie wiedziałam, jak tam się te daty układały...
Doskonale pamiętam ten finał AO ze Stachem. Uważałam wtedy, że wygrał niezasłużenie i tak mi się przykro robiło na widok Rafy... :(
Wszystko dobrze :) Tak coś przeczuwałam, że będą dzieci płci obojga, by wszystkich uszczęśliwić ;) Idealna kombinacja :D
Życzę przyjemnego wypoczynku, podróżniczko Ty! ;D
Pozdrawiam ;*
Oj tak,ja też pamiętam ten finał. Ogólnie wszystko szło po myśli Rafy,ale ta kontuzja później...normalnie czułam się jak Kinga kiedy płakał z bólu,ale za cholerę się nie poddał.
UsuńOczywiście,że parka,tak najlepiej,należy Wam się trochę luzu po tych moich rewelacjach :D
Również pozdrawiam,Enigma podróżniczka :D :*