Tekst

czwartek, 21 lipca 2016

3.25 Luty 2014

Omiotłam wzrokiem swoje odbicie w lustrze i uśmiechnęłam się. Miałam na sobie czarne legginsy i kremową bluzkę z długim rękawem podkreślającą sporych rozmiarów brzuch. Następnie przeczesałam grzebieniem włosy,które w ostatnich miesiącach zwiększyły swoją objętość i nabrały blasku. Również i cera uległa zmianie-stała się bardziej promienna i nie widać było worków pod oczami powstałych w wyniku nieprzespanych nocy,kiedy zaczynały boleć mnie piersi czy plecy.
-Kinga!-zawołał przeciągle Rafael z dołu-Jeśli zaraz nie zejdziesz,spóźnimy się.
Wybieraliśmy się na kontrolę do ginekologa. Zazwyczaj jeździłam sama,ale odkąd przekroczyłam piąty miesiąc,Rafael zaczął się o mnie martwić(nic nowego) i jeśli tylko był w domu,jeździł ze mną. Poza tym,mimo iż zaczął się piąty miesiąc,wciąż nie znaliśmy płci dzieci. Kiedy pojechał ze mną pierwszy raz,były obrócone i nijak nie dało się stwierdzić. Potem doktor Alves-Valera została pilnie wezwana na oddział i nie było na to czasu,albo nie było go przy mnie,a bardzo chciałam poznać tę nowinę razem z nim. Mam nadzieję,że teraz w końcu się uda.
-Już idę!-odkrzyknęłam przeciągając błyszczykiem po wargach. Chwyciłam torebkę i zeszłam na dół.
Rafael stał przy drzwiach z rękoma w kieszeniach jasnych dżinsów i spoglądał na boki. Jego ściągnięta twarz rozjaśniła się na mój widok.
-Wreszcie-jęknął-Ile można czekać?
Zachichotałam i cmoknęłam go policzek.
-Trochę mi zajmuje wciągnięcie bluzki na brzuch,wiesz?
-Strach pomyśleć co będzie za trzy miesiące-mruknął przepuszczając mnie w drzwiach wejściowych.
W samochodzie zadzwonił mi telefon.
-Halo?
-No powiesz wreszcie czy będą dziewczynki czy chłopcy?-jęknęła na wstępie Gisela-Pico nie daje mi żyć. Założyliśmy się i nie mam zamiaru przegrać.
-Nie chcę nawet wiedzieć o co-zaśmiałam się przyciskając telefon mocniej do ucha-Giselo,mówiłam ci,jeśli tylko się dowiem o płeć,natychmiast do ciebie zadzwonię. Właśnie jedziemy do lekarza,więc może uda się coś stwierdzić.
-Hm,w porządku. Ale masz zadzwonić!Przyjedziemy do was niedługo.
-Naprawdę?-pisnęłam-To cudownie!Kiedy?
-Najpierw masz się dowiedzieć co nosisz w brzuchu. A potem się zobaczy.
Mogłabym przysiąc,że pokazała język.
-Małpa-skwitowałam.
-A ja Gisela.
Parsknęłam śmiechem. Rafael uniósł brew wjeżdżając na podjazd.
-Muszę kończyć. Odezwę się. Pa pa.
Wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi. Wygramoliłam się w miarę zgrabnie.
-Czy to Gisela?-spytał.
-Tak. Przyjadą do nas,ale dopiero jak poznamy płeć dzieci.
-Wspaniale-uśmiechnął się. Trochę czasu w towarzystwie przyjaciół dobrze zrobi nam obojgu.
Czwarte piętro szpitala w Manacor było wyludnione. Zdziwiło mnie to,bo zazwyczaj wypełnione było pacjentami dwóch kardiologów oraz pacjentkami doktor Alves-Valery. Przeszły mnie ciarki. Ciekawe,co się stało?
Ze swojego gabinetu wyskoczyła moja ginekolog. Zauważyła nas i uniosła palec mijając nas truchtem.
-Dzień dobry. Sekundkę,dobrze?Proszę wejść do gabinetu a ja zaraz wrócę.
Obejrzeliśmy się za nią i popatrzyliśmy po sobie ze zdziwieniem. W gabinecie było cicho i pusto jak na całym piętrze. Jedynym śladem obecności lekarki był jej fartuch przewieszony przez krzesło.
Wróciła po jakichś pięciu minutach z lekko zaróżowionymi policzkami i zajęła miejsce przy oknie przerzucając włosy przez ramię. Sapnęła cicho i pokręciła głową kreśląc kilka podpisów na papierach.
-Najmocniej przepraszam za spóźnienie,ale odkąd doktor Ibarra wziął urlop i przejęłam jego pacjentki mam tu istne urwanie głowy.
-Nie było nikogo na korytarzu-zauważyłam ze zdziwieniem.
-Bo większość pacjentek nie ma pojęcia,że on jest na urlopie i muszę sama się nimi zająć-pokręciła głową-Dobrze,zatem zajmijmy się panią.
Zajrzała do karty pacjenta,a potem w kalendarz.
-Tak...czyli siedemnasty tydzień. Wciąż chcieliby państwo znać płeć dzieci,prawda?
Skinęliśmy zgodnie głowami. Rafael ścisnął delikatnie,lecz stanowczo moją dłoń,a mnie przeszedł prąd zupełnie jak podczas każdego jego dotyku zanim pierwszy raz poszliśmy do łóżka.
-Proszę tędy.
Przeszliśmy do pomieszczenia ze sprzętem do USG. Podobnie jak gabinet było przestronne i czyste,ale pomalowane na bladozielony kolor. Gdyby takie ściany były w gabinecie tego podrzędnego lekarza we Wrocławiu, z pewnością lepiej przyjęłabym lawinę informacji jaka na mnie spadła.
Oparłam głowę o wzniesienie wyścielonej materiałem kozetki i podwinęłam bluzkę. Rafa usiadł obok doktor ponawiając uścisk dłoni. Uśmiechnął się uspokajająco,ale w jego oczach dostrzegłam psotne ogniki ciekawości. Przewróciłam w duchu oczami. Mój mały chłopiec.
-Jak się pani czuła w ostatnich dniach?-spytała Alves-Valera smarując mi brzuch.
-Pierwszy raz od zajścia w ciążę wspaniale-przyznałam starając się nie wąchać paskudnej mazi.-Nie mam już nudności ani nie jestem senna.
-Za to bez przerwy jesz-wtrącił Rafael.
-Oj tam!-burknęłam.
Lekarka zaśmiała się perlistym,dziewczęcym śmiechem i w kącikach jej oczu pojawiły się małe zmarszczki.
-To normalne-odparła poprawiając włosy.-Proszę tylko pamiętać,że zasada „jem za dwoje” jest wyssana z palca.
-W jej wypadku za troje-Rafa zrobił się zaskakująco dowcipny. Pewnie chciał rozładować napięcie oczekiwania.-Niech się pani nie martwi,pani doktor. Dobrze o nią dbam.
Chciałam pokazać mu język,ale uprzedził mnie gładząc subtelnie moje kostki.
-Nieczęsto słyszy się to z ust przyszłych ojców-stwierdziła kierując monitor w naszą stronę. Otworzyłam bezgłośnie usta na widok naszych dwóch kruszynek.-Mam nadzieję,że to prawda. No,ale starczy tych pogaduszek. Co my tu mamy?
Wykonała kilka ruchów;przesunęła głowicą po moim brzuchu,wcisnęła jakiś przycisk i kliknęła myszką. Gdy to zrobiła uśmiechnęła się i zacisnęła tryumfalnie pięść.
-Co?-wydusił Rafael na granicy wytrzymałości. Niestety odbiło się to na mojej dłoni.
Przybliżyła nieco obraz,ale wciąż niewiele na nim widziałam.
-Mogę państwu powiedzieć,że dzisiaj bez problemu uda się określić płeć.
-Wreszcie-westchnęłam.
-No to już-warknął Rafael nieco zbyt ostro.
Popatrzyła na niego lekko zmieszana i skupiła wzrok na widoku w monitorze. Wzięła do ręki długopis i wskazała na dziecko po prawej stronie.
-To chłopiec. Jeśli się państwo przyjrzą,mogą zobaczyć narządy zewnętrzne,ale dzieci są bardzo ściśnięte i trzeba bardzo się skupić.
Wypuściłam cicho powietrze i spojrzałam na Rafaela. Miał łzy w oczach.
-Wspaniale. A drugie?-spytałam cicho.
-No,tu już będzie większy problem-uśmiechnęła się doktor-Da się to zauważyć dopiero w większym powiększeniu,ale widziałam wyraźnie zalążki macicy i jajników.
-Chłopiec i dziewczynka-szepnęłam spoglądając na męża. Niemalże zmiażdżył mi rękę,ale nie chciałam,żeby zwolnił uścisk choć na chwilę. Poruszył ramionami kilka razy,ale nie widziałam jego łez,bo mnie samej obraz się rozmazał.
Alves-Valera chrząknęła i opanowałam drżenie.
-Rozumiem państwa wzruszenie,ale chciałabym wykonać jeszcze jedno USG aby wykluczyć ewentualne wady serca.
-Och,w porządku-zamrugałam oczami uwalniając rzęsy od ciężaru kropel.
Znowu kliknęła jakiś przycisk i w pomieszczeniu rozległ się pulsujący dźwięk.
-To serce?-spytał Rafael opanowując się w końcu.
-Nawet dwa.-skinęła głową.
Po chwili wyłączyła monitor i chciała wytrzeć mi brzuch,ale mój mąż ją uprzedził. Uśmiechnęła się tylko a ja cieszyłam się jego dłońmi przesuwającymi po zaokrąglonym brzuszku z namacalną miłością.
W gabinecie złożyła dłonie w piramidkę.
-Wygląda na to,że ciąża rozwija się prawidłowo,dzieci pomimo tego drobnego zachwiania w dziesiątym tygodniu są prawidłowych rozmiarów no i wykluczam wady w rozwoju serca.
-Całe szczęście-odetchnęłam z ulgą.
-A odczuwała już pani kopnięcia?
-Jeszcze nie-przygryzłam wargę,bo oboje czekaliśmy na to z niecierpliwością.-Czy to źle?
-Nie ma reguły określającej jasno,kiedy powinny się pojawić,aczkolwiek proszę dać mi znać jeśli do końca miesiąca się nie pojawią.
Zapisała coś w mojej karcie i wręczyła mi oderwaną karteczkę.
-W takim razie to wszystko. Zapraszam za dwa tygodnie.
Przed parkingiem Rafa złapał mnie niespodziewanie i okręcił wokół własnej osi.
-Co robisz,wariacie!-pisnęłam bijąc go w pierś.
-Cieszę się-odparł przyciągając mnie do siebie.-Że jesteś zdrowa i że dzieci są zdrowe.
-Ja też-mruknęłam przytulając się do jego torsu,a potem uniosłam głowę-A cieszysz się bardziej na synka czy córeczkę?
-Wiesz przecież,że ważne jest by były zdrowe.
-Tak tak. Ale widziałam jak zaszkliły ci się oczy,kiedy powiedziała o chłopcu.
Rafael westchnął i rozluźnił uścisk spoglądając mi prosto w oczy.
-Odkąd zaczęliśmy się spotykać,wyobraziłem sobie kilka razy ciebie z naszym synem w ramionach. Śmiałaś się i przytulałaś go a on z piskiem chciał ci uciec. To było...coś niesamowitego. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem.
Otworzyłam usta ze zdziwienia.
-Czemu wcześniej nie powiedziałeś?
Wzruszył ramionami ze skruchą.
-Chyba nie chciałem cię straszyć na zapas czymś poważnym.
-Ojej-wymruczałam i pocałowałam go szybko.-To urocze. Ale będziesz musiał podzielić spędzać też czas z jego siostrzyczką.
-Naturalnie. Jak sobie pomyślę o małej wersji ciebie robi mi się słabo z radości.
-Skąd wiesz,że akurat mnie?-uniosłam brew.
-Bo córeczka powinna być podobna do mamy. Ale nie piękniejsza,bo miałbym poważny dylemat.
-Komplemenciarz-pokręciłam głową ciągnąc go do samochodu.

*

Otworzyłam oczy i zamrugałam gwałtownie słysząc pukanie do drzwi. Ostrożnie wstałam z kanapy odkładając otwartą książkę leżącą mi na brzuchu. Rety,musiałam porządnie zasnąć!
-Idę idę-mruknęłam słysząc kolejne pukanie. W progu stała Emeline.
-Cześć-obrzuciła mnie przenikliwym spojrzeniem-Dobrze się czujesz?Wyglądasz blado.
Odruchowo dotknęłam policzka.
-Nie. Zdrzemnęłam się trochę i zbudziłaś mnie. Wejdź.
Wkroczyła do salonu pewnym krokiem postukując wysokimi obcasami w kolorze fuksji. Usiadłam na sofie i ponownie przykryłam się kocem.
-Przepraszam,że ci przerwałam ale powinnaś rzucić okiem na te papiery-usiadła w fotelu i wyjęła z torebki plik kartek.
Jęknęłam na ich widok.
-Muszę?Wiesz jak tego nie cierpię.
-A myślisz,że ja lubię?Za to mi płacicie.-przejrzała je i wręczyła mi. Dawna Emeline wciąż czasem lubi się ujawniać. -Zaczynasz być w centrum zainteresowania. Tu jest mnóstwo ofert wywiadów,sesji i tak dalej i moje notatki dotyczące filtru informacji.
Przekartkowałam dokumenty.
-Jeśli chodzi o sesje zdjęciowe to chyba wiesz,że nie ma takiej opcji. Co do wywiadów muszę porozmawiać z Rafaelem.
Emeline odchyliła się do tyłu i przeczesała grzywkę paznokciami w kolorze burgunda.
-Tak myślałam,ale wolę więcej nie podpadać.
Zapanowała niezręczna cisza. Po naszej rozmowie w szpitalu znacząco się zbliżyłyśmy,co oczywiście nie podobało się mojemu mężowi. Zacisnął zęby dopiero gdy wytłumaczyłam mu,jak bardzo potrzebne jest jej jakieś zajęcie po traumatycznych przejściach. Wciąż jednak był wobec niej nieufny,a ona sama się go bała.
-Hm,a co z wizerunkiem medialnym?-przerwała linię napięcia Emeline-Ile mogę wyjawić?
-Możesz podtrzymywać,że oboje z Rafaelem mamy się dobrze.
Pierwszy raz w życiu cieszyłam się,że nie pojechałam na turniej w roli kibica. Podczas finału Australian Open Rafa doznał kontuzji pleców. Dobrze,że była ze mną Maribel,bo na widok jego łez robiło mi się słabo i musiałam martwić się nie tylko o niego,ale i dzieci. Przegrał w czterech setach z Wawrinką i mimo zachowanego honoru podczas dekoracji nie wytrzymałam i się rozryczałam. Tak się o niego bałam.
A kiedy wrócił było jeszcze gorzej. Badania,diagnozy,odpoczynek. Nie mogłam znieść widoku jego cierpienia,a on nie mógł znieść myśli,że przez niego znów mogę wylądować w szpitalu i nie mieć tyle szczęścia co ostatnio. To były trudne dwa tygodnie,dlatego ucieszyłam się na myśl,że dziś po południu pierwszy raz od finału wyjdzie na kort.
-A tak jest?
-Tak.-skinęłam głową-Rafa już trenuje i byliśmy dzisiaj na USG.
Dotknęłam brzucha uśmiechając się enigmatycznie.
-Synek i córeczka mają się dobrze.
-Och-rozszerzyła oczy ze zdumienia.-Już wiadomo?
-No,w końcu.
-To cudownie. Gratuluję.
Chciała zabrzmieć radośnie,ale w jej głosie łatwo dało się zwęszyć smutek. Odkąd sama poroniła,często odpływała myślami w kierunku dziecka i widać było,że moja radość nieco ją tłamsi. Wycierpiała jednak tyle,że ma dość doświadczenia by się z tym pogodzić.
Szybko zmieniłam temat pozwalając jej nabrać tchu. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły i stanął w nich mój mąż objuczony torbami. Zesztywniał widząc w salonie Emeline,ale zmusił się do sztywnego skinięcia głową,po czym obrócił się na pięcie i wszedł na górę.
-To ja już pójdę-poderwała się Emeline-Mam wszystko co chciałam.
-Zostań jeszcze trochę-zaoponowałam-Nudzi mi się leżenie cały dzień.
Pokręciła stanowczo głową.
-Wolę nie ryzykować. Dobrze jest znów pracować,ale Rafa szybko mi nie wybaczy,więc lepiej zejdę mu z drogi.
Skinęłam tylko głową. Nie było sensu się sprzeczać.
Pożegnałyśmy się i udałam się na górę. Rafael krzątał się po garderobie. Był bez koszulki;szukał jakiejś w szafie,ale odezwałam się:
-Po co ci koszulka?
Odwrócił się w moją stronę ze zdziwioną miną.
-Twoja przyjaciółka już poszła?-spytał beznamiętnie.
Przewróciłam oczami słysząc ile ironii wkłada w słowo na p. Podeszłam do niego wolnym krokiem.
-Oj dałbyś już spokój-oparłam ręce na jego torsie i spojrzałam nań wyzywająco-Miała w życiu ciężko,teraz też ma,więc chcę jej pomóc.
-Masz dobre serce kochanie,ale nie uważam,żeby to był dobry pomysł.
-A ty znowu swoje!Tłumaczyłam ci już,że mamy ze sobą dobry kontakt i dobrze się spisuje jako rzeczniczka prasowa.
-Jakbym słyszał ciebie przed paroma miesiącami...
-Ale wtedy było inaczej. Nie wiedzieliśmy nic o niej. A ona potrzebuje nas. Potrzebuje rodziny.
Rafael zamilkł i zacisnął usta. Słowo daję,duże,uparte dziecko.
-Kochanie,ona próbowała stworzyć sobie rodzinę trzy razy. Za każdym razem sama i w inny sposób. Jeśli nie powiedzie jej się czwarty raz,może się załamać znowu,a już zaczęła stawać na nogi.
Rozluźnił się nieco i westchnął.
-Dobra,postaram się być dla niej milszy. Ale robię to tylko dla ciebie.
-Okej.
Puścił mnie i sięgnął ręką do szafy. Powstrzymałam go.

-Mówiłam serio o tej koszulce-mrugnęłam i zdecydowanie pociągnęłam go w stronę sypialni.


Nie,nie pomyliły mi się dni tygodnia,dziś czwartek,ale jutro cały dzień jestem w podróży za granicę,dlatego rozdział wyjątkowo dzisiaj. Następny postaram się jednak dodać normalnie w piątek,bo jakiś tam dostęp do Internetu będę posiadać ;) 
xoxo

2 komentarze:

  1. A widzisz, coś mnie tknęło, żeby tu dziś zajrzeć ;)
    Już myślałam (i wystraszyłam się), że będzie poważniejszy skok w czasie, bo nie wiedziałam, jak tam się te daty układały...
    Doskonale pamiętam ten finał AO ze Stachem. Uważałam wtedy, że wygrał niezasłużenie i tak mi się przykro robiło na widok Rafy... :(
    Wszystko dobrze :) Tak coś przeczuwałam, że będą dzieci płci obojga, by wszystkich uszczęśliwić ;) Idealna kombinacja :D
    Życzę przyjemnego wypoczynku, podróżniczko Ty! ;D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak,ja też pamiętam ten finał. Ogólnie wszystko szło po myśli Rafy,ale ta kontuzja później...normalnie czułam się jak Kinga kiedy płakał z bólu,ale za cholerę się nie poddał.
      Oczywiście,że parka,tak najlepiej,należy Wam się trochę luzu po tych moich rewelacjach :D
      Również pozdrawiam,Enigma podróżniczka :D :*

      Usuń